Bal czy folk?

Nie trzeba wybierać, bo istnieje coś, co gwarantuje aktywność fizyczną w tańcu, poznawanie nowych osób i muzykę graną na żywo, czyli świetną zabawę. O czym mowa? O balfolku – nowoczesnym połączeniu najlepszych elementów balu i folku na jednej imprezie.

Balfolk, czyli…

…potańcówki oparte na ludowych tradycjach muzycznych europejskich kultur. Pomysł na mniej zobowiązujący bal powstał we Francji na przełomie lat 60. i 70. XX w., dlatego tańce z tej części Europy stanowią podstawę imprez. Okazał się jednak na tyle dobry, że dziś wydarzenia tego typu odbywają się w wielu państwach kontynentu. Szczególną popularność zyskały w Belgii, Holandii, Niemczech i Portugalii. Na dobre zagościły też w Polsce. Wystarczy wpisać tę nazwę w wyszukiwarkę internetową, by znaleźć imprezę w wielu miastach. Każda potańcówka, mimo że kluczowe elementy są wspólne dla wszystkich, ma własny, unikatowy charakter.

Wyjątkowa atmosfera

Bale od wieków były okazją do spotkań towarzyskich w okresie karnawału, pokazania się w najlepszych strojach, lecz przede wszystkim do tańca. W filmach kostiumowych, które chętnie dziś oglądamy, możemy zobaczyć, że od XIX w. na salonach europejskich królował walc (choć początkowo budził kontrowersje). Zaproszeni goście świetnie znali kroki i tańcząc, tworzyli widowiskowe choreografie.

Taniec w kole podczas Cotygodniowych Wprawek Balfolkowych, Kraków 2022 r.
Fot. Agnieszka Barszcz

Polskie tańce folkowe kojarzą się ze strojami ludowymi – pięknie zdobionymi gorsetami, kolorowymi spódnicami w kwiaty, pasy lub inne elementy nawiązujące do danego regionu. A jak jest na balfolku? Tu nie obowiązuje sztywny dress code. Proporcje są właściwe – strój ma mniejsze znaczenie niż dobra zabawa. Uczestnicy najczęściej zakładają T-shirty, jeansy i trampki, kolorowe koszule lub sukienki i baleriny. Wybór należy do nich. Organizatorzy nie polecają jedynie szpilek lub koturn, bo zabawa jest bardzo intensywna, a style się zmieniają – wygodne i bezpieczne dla naszych stóp obuwie to zatem podstawa.

Na balfolku nikt nie podpiera ścian. Nie trzeba znać kroków, bo przed imprezą odbywają się krótkie warsztaty, na których można nauczyć się tańca w parze czy w korowodzie. A jeżeli spodoba się nam ta forma aktywności i mamy taką możliwość, warto znaleźć zajęcia odbywające się regularnie. Podczas nich nauczymy się od podstaw europejskich tańców tradycyjnych w formach tzw. niestylizowanych, czyli takich, jakie tańczy się na wsiach, miejskich podwórkach czy właśnie folkowych potańcówkach.

Na balfolk można przyjść bez pary (inaczej niż na wiele kursów tańca towarzyskiego, na które zapisujemy się z partnerem). Nie ma też specjalnych karnetów, do których panie niegdyś wpisywały nazwiska panów pragnących zaprosić je do kadryla lub walca. Jednak podobnie jak na dawnych balach, do tańca może zaprosić każdy. Jest również okazja do wspólnej zabawy w kole, co przełamuje pierwsze lody i pomaga odnaleźć się tym mniej śmiałym uczestnikom wydarzenia. Można tu spotkać bardziej lub mniej doświadczonych tancerzy i osoby w różnym wieku, a także poznać folkowe rytmy. Ponadto, zależnie od stylu tanecznego, pojawia się przestrzeń na większą i mniejszą improwizację.

– Przez wiele lat uważałam, że taniec nie jest dla mnie. Słysząc muzykę, po prostu nie miałam pomysłu, jakie ruchy mogłabym wykonywać – mówi Agnieszka Barszcz, z wykształcenia filozof i informatyk. – Jednocześnie bardzo lubiłam popularną belgijkę z jej nieskomplikowanymi krokami, przyjemną muzyką oraz zmianami partnerów pozwalającymi zapoznać się z całą grupą. Później dowiedziałam się, że w terminologii „balfolkowej” belgijka nazywa się chapelloise i stanowi tylko jeden z wielu tańców tego typu.

Różnorodność

Balfolkowe tańce składają się z prostych układów naśladujących kroki dawnych tańców tradycyjnych. Można wybierać z wielu stylów – od wolnych w parach, przez skoczne, aż do korowodów i tańców po kole. Podczas takich wydarzeń nie ma zatem monotonii. Jedna impreza to mnóstwo możliwości – po tańcu w parze może pojawić się mieszany, w którym zmienia się partnerów w trakcie jednego utworu, albo korowód, w pierwszej chwili kojarzący się z zabawą weselną – i podobnie jak ona integrujący.

– Lubię balfolki, ponieważ są pozbawione całego szeregu cech, które mogą do tańca zniechęcać. Kroki są zwykle na tyle proste, że można dołączyć do tańca, nie znając go wcześniej, i szybko się uczyć, patrząc na sąsiadów. Nie musimy zbytnio przejmować się techniką, bo to nie turniej, te tańce służą tylko do dobrej zabawy. Tańczy się często na kole, więc po pierwsze nie trzeba się martwić brakiem pary, a po drugie odpowiada to osobom, które w tańcach parowych czują się niekomfortowo – podkreśla Agnieszka.

Czego dokładnie można się spodziewać? Tańców, których nazw często nie znamy, chyba że jesteśmy pasjonatami kultury francuskiej. Na balfolku w Szczecinie pojawiło się np. bretońskie an dro, tradycyjnie tańczone w kręgu, mężczyzna obok kobiety – obecnie wykonywane również w formie kilku korowodów o różnej długości. Kroki nie są skomplikowane, ale wyjątkowy jest sposób połączenia koła. Z kolei we Wrocławiu podczas jednego z wydarzeń tańczono bourrée na dwa. To typowo francuski taniec w parach ustawionych w dwóch rzędach naprzeciwko siebie, pozostających w kontakcie wzrokowym. Kiedy opanujemy już podstawowe kroki, mamy w nim dużą przestrzeń na improwizację. W Warszawie, podczas zajęć w plenerze, można było zatańczyć m.in. portugalskie repasseado. To bardzo energiczny, radosny taniec mieszany wykonywany w czteroosobowych grupach, w których partnerzy zwróceni twarzami do siebie klaszczą i wykonują solowe obroty w rytm muzyki. Podczas balfolków pojawiają się też polka czy mazurek. Zapewne wiele młodych osób zna je gorzej niż salsę czy bachatę, dobrze więc, że te tańce mają swoje pięć minut na balfolkach, w nowej odsłonie.

Muzyka na żywo

To podstawa. Mimo że ta wykorzystywana na balfolkach opiera się bezpośrednio na tradycyjnych motywach, można w niej odnaleźć nowoczesne wpływy i autorskie propozycje nowych melodii tanecznych. Usłyszymy np. rytmy idealne do tańców w parach (m.in. mazurka, scottish), parowych z progresją (chapelloise) czy korowodowych. Same utwory są zróżnicowane: od energetycznego bourrée po nastrojowe walczyki w różnym metrum. Fragmenty takich potańcówek łatwo znaleźć w Internecie. Powstają nawet płyty z muzyką balfolkową! Warto jednak sprawdzić, jak aranżacje brzmią na żywo, i spróbować do nich zatańczyć, bo temu właśnie służą.

Rodzimy taniec ludowy przeżywa w Polsce swój renesans. Tańczą go nie tylko zespoły ludowe, również na potańcówkach można usłyszeć mazurki, oberki i kujawiaki.
Źródło: domena publiczna

Same korzyści

Najbardziej oczywiste wydają się profity towarzyskie. Podczas balfolku w tańcu zmieniamy partnerów, a choć w tle słychać muzykę, można również swobodnie porozmawiać. Wspólne pasje przecież łączą. W tradycyjnych kursach tańca często nie można uczestniczyć bez osoby towarzyszącej, a podczas balfolku można poznać kogoś, kto lubi tańczyć i chętnie będzie nam towarzyszył w nauce nowych stylów.

Musimy też wspomnieć o korzyściach zdrowotnych. Taniec to aktywność fizyczna, podczas której wykorzystujemy mięśnie całego ciała, poprawiamy kondycję, spalamy tkankę tłuszczową i przyspieszamy metabolizm. Wyniki zależą oczywiście od czasu spędzonego na parkiecie, tempa i intensywności danego stylu, a także indywidualnych predyspozycji, ale to niezwykle przyjemna forma ruchu, więc łatwiej o systematyczność. Ponadto tancerze potrafią utrzymać prawidłową postawę ciała i odczuwają garbienie się jako niewygodne. Warto przejąć od nich ten dobry nawyk, szczególnie jeśli spędzamy wiele godzin dziennie przed ekranami telewizorów i monitorami komputerów, w pozycji leżącej lub siedzącej, a znacznie rzadziej w poprawnej stojącej.

I najważniejsze: ruch daje naturalny zastrzyk endorfin – hormonów szczęścia. Warto zatem poszukać w swojej okolicy balfolkowej (lub innej) imprezy tanecznej i spróbować. Efekty mogą nas miło zaskoczyć.

– Balfolki to dla mnie okazja, żeby posłuchać muzyki, którą lubię, i zapomnieć o minionym dniu. Ze względu na prostotę świetnie nadają się też do urozmaicenia różnego rodzaju imprez i spotkań. Uczyłam ich z powodzeniem m.in. na wieczorze panieńskim koleżanki czy w czasie rekolekcji – kwituje Agnieszka Barszcz.