Integracja i budowanie prawidłowych zachowań od najmłodszych lat są ważne

Rozmowa z Łukaszem Hurkałą – prezesem KS Pieniny w Szczawnicy

Klub Sportowy Pieniny i jego sekcja kajakarstwa w tym roku obchodzą 94-lecie. Co sprawia, że klub nadal prowadzi zajęcia i przyciąga do siebie nowych zawodników?

Rejon Pienin jest uznawany za kolebkę kajakarstwa, a KS Pieniny to najstarszy klub w Polsce. Rody szczawnickie – Węglarzy, Zachwiejów, Majerczaków itd. – tworzyły go pokoleniowo, od pradziadka przez dziadka, ojca, syna po wnuka. Teraz pojawia się w nim coraz więcej dzieciaków z dalszych rejonów Szczawnicy, nie tylko tych blisko Dunajca. Według mnie przyciąga je to, że kajakarstwo jest sportem ciekawym dla oka – kiedy oglądamy zawody albo treningi, widzimy, jak zawodnicy walczą z żywiołem, pokonując przeszkody na torze czy rzece.

Jest kilka rodzajów kajakarstwa. Jeśli zdecydujemy się na rozpoczęcie treningów, od którego powinniśmy zacząć?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Mamy kajakarstwo „nasze”: slalomowe, kiedyś nazywane górskim. Nazwa zmieniła się ze względu na coraz rzadsze organizowanie zawodów na rzekach i postawienie na sztuczne tory, nad którymi organizatorzy mają większą kontrolę. Mamy także kajakarstwo klasyczne: na jeziorach, akwenach z wodą stojącą. Poza tym jest kajak polo, czyli gra w piłkę, jest freestyle, w którym zawodnicy wykonują różne ewolucje, przewroty, są smocze łodzie…

Czyli to kwestia indywidualna i wszystko zależy od preferencji młodego zawodnika?

Tak, choć miejsce zamieszkania również ma znaczenie. W naszym rejonie nie ma gdzie uprawiać kajakarstwa klasycznego, dlatego zawodnicy zaczynający przygodę z tym sportem stawiają raczej na slalom. Bliżej Krakowa, tam, gdzie są płaskie tereny, możemy już wybrać kajakarstwo klasyczne. W samym Krakowie znajduje się świetny tor slalomowy Kolna, a w Wałczu – w Centralnym Ośrodku Sportu – baza kajakarzy „płaskich”. Jest dużo fajnych miejsc, w których można trenować różne odnogi tej dyscypliny.

Jaki jest najlepszy wiek na rozpoczęcie przygody z kajakarstwem?

Moim zdaniem siedem–osiem lat. Im wcześniej, tym lepiej, ale sześć lat to dolna granica.

Jak wyglądają treningi?

Odbywają się z podziałem na grupy, w zależności od poziomu doświadczenia zawodników. U nas są dwie grupy: juniorzy/seniorzy, którzy mają już pewne umiejętności, oraz młodzicy/dzieci. Zajęcia starszych prowadzimy na wodzie sześć razy w tygodniu od lutego do listopada. Do tego dochodzą treningi uzupełniające na siłowni. A kiedy przychodzi zima, czyli okres przygotowania do sezonu, wkracza tak zwana ogólnorozwojówka, czyli bieganie, ćwiczenia na sali gimnastycznej, basen. Zimą trenujemy także na nartach biegowych. Maluchy natomiast mają treningi poprzez zabawę. W lecie oczywiście pływają na kajakach, ale puszczamy je też w kamizelkach bezpośrednio do wody, by mogły popływać po swojemu, pobawić się ze sobą w wodzie, na kamykach w Dunajcu.

Co jest konieczne, aby treningi były bezpieczne?

Trenerzy mają odpowiednie kwalifikacje oraz duże doświadczenie. Każdy zawodnik jest asekurowany poprzez kamizelkę i kask, a trener zawsze stoi blisko niego, więc jeśli coś się wydarzy, wskoczy do wody, by pomóc. Uczymy także dzieci, by pomagały sobie nawzajem – jeśli kolega się wywróci, to trzeba złapać kajak, chwycić wiosło, przyciągnąć do brzegu. Integracja i budowanie prawidłowych zachowań od najmłodszych lat są ważne. Dzieciaki często wzajemnie się motywują: przychodzą na treningi, bo koleżanka czy kolega idzie.

A zatem kajakarstwo uczy współpracy. Czego jeszcze?

Na pewno ćwiczy hart ducha i samozaparcie. Dzięki kajakarstwu zyskujemy także doświadczenie życiowe. W czasach wszechobecnych telefonów i komputerów próbujemy podczas obozów w pewien sposób wychowywać dzieci, np. poprzez wspólne robienie śniadań czy obiadów z trenerami. To uczy je odnajdywania się w codzienności.

Ten sport kojarzy się głównie z pracą rąk, ramion. Czy dolne partie ciała również pracują?

Na kajakach budujemy całe ciało. Nie można powiedzieć, że to tylko siedzenie – kajak trzymają przecież nogi, biodra i brzuch. Oczywiście ręce go napędzają, ale reszta ciała bierze w tym istotny udział.

Jak wyglądają działania KS Pieniny, kiedy do klubu trafia ktoś utalentowany?

Kiedy wyłapiemy jakąś „perłę”, dbamy o systematyczny trening, zachęcamy do regularności i uczymy samozaparcia. Jeśli zawodnik widzi, że robi postępy, to sam chce dalej trenować. Organizujemy też wyjazdy dla niektórych zawodników, choć bez wsparcia rodziców nie byłoby to możliwe. Teraz piątka naszych podopiecznych pojechała na miesięczny obóz do Francji. Wyjazd jest w połowie finansowany przez klub. Nie da się ukryć, że kajakarstwo to drogi sport i wymaga ogromnych nakładów.

Czy odczuwacie spadek zainteresowania zajęciami wśród najmłodszych?

Coraz trudniej zachęcić młodych ludzi do sportu i myślę, że wygląda to podobnie w każdej dyscyplinie. Ale nie jest źle. W czasie wywiadówek namawiamy rodziców do wysyłania dzieciaków na treningi i przychodzą do nas nowi zawodnicy. Co ciekawe, teraz jest więcej dziewczyn niż chłopaków. Za moich czasów był problem ze znalezieniem miejsca w busie, który jechał na basen. Teraz w pewien sposób trzeba zabiegać o te dzieciaki. Głównie dlatego, że znajdują sobie inne zajęcia, przede wszystkim w świecie wirtualnym. Zauważyłem też ogólny brak chęci do ruchu – pracuję w szkole i często słyszę, że uczeń nie pobiegnie, bo się spoci. Ale próbujemy z tym walczyć, zachęcać do aktywności.