Dom siatkarskiej rodziny. Pokolenia sportowców wychowują się na warszawskiej Woli
Damian Wojtaszek, Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz – to nazwiska bardzo dobrze znane kibicom siatkówki. Kto wie, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby nie trafili do Uczniowskiego Międzyszkolnego Klubu Sportowego przy Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym Wola Warszawa, jednego z czołowych ośrodków szkolenia siatkarskiej młodzieży w Polsce. Sukcesów wielu reprezentantów Polski i zawodników grających w ekstraklasie mogłoby nie być, gdyby sekcja siatkarska została zlikwidowana na przełomie XX i XXI wieku. O przetrwaniu ośrodka miał zadecydować złoty medal w mistrzostwach Polski juniorów starszych w Nysie w 2000 r.
Pucharami i medalami zdobytymi przez młodzież z MOS Wola działającego przy ul. Rogalińskiej w Warszawie można by wypełnić niejedno pomieszczenie. Tych najważniejszych trofeów jest aktualnie 38 – to medale mistrzostw Polski zdobyte w różnych kategoriach wiekowych. Liczba ta może się wkrótce zmienić, bo młodzież wciąż walczy o najwyższe laury sezonu 2020/2021.
Od „przedszkola” do seniora
Na co dzień w klubie działającym przy MOS Wola Warszawa trenuje ok. 500 młodych adeptów siatkówki – chłopców i dziewcząt. Spróbować swoich sił w siatkówce może każdy.
– Każdy na pewno znajdzie swoje miejsce. Prowadzimy zajęcia zarówno dla osób, które chcą być w przyszłości sportowcami, jak i dla tych, które niekoniecznie mają predyspozycje do uprawiania sportu na poziomie wyczynowym, ale chcą zobaczyć, jak się trenuje pod okiem wykwalifikowanego trenera – podkreśla Radosław Krukowski, wicedyrektor MOS Wola i trener młodziczek.
– Ten nasz system ma organizację piramidy szkoleniowej: wielu zawodników na dole, w grupach naborowych, i stopniowo, wraz z rozwojem umiejętności oraz zainteresowań, mniej na górze, w grupach starszych – tłumaczy Krzysztof Felczak, koordynator sekcji męskiej i trener UMKS MOS Wola.
Zacząć siatkarskie szkolenie można bardzo wcześnie. – Prowadzimy zajęcia nawet z pierwszą klasą podstawówki w jednej z wolskich szkół. Tam przyzwyczajamy dzieci do piłki, prowadzimy gry i zabawy. Nasze trenerki świetnie się w tej kwestii czują, prowadzą takie „siatkarskie przedszkole”. Dzieci płynniej przechodzą etap nauki podstaw siatkówki. Gdy zaczynają być w kategorii wiekowej minisiatkówki, mają już pewien zasób ćwiczeń i ruchów oraz wyższy poziom koordynacji – zaznacza Krukowski. Grać na Woli można do poziomu seniorskiego, bo klub ma drużynę w 2. lidze męskiej.
Jedną z osób korzystających z możliwości rozwoju na kolejnych etapach w klubie jest Michał Kulesza, kapitan drużyny juniorów. 18-latek trenuje w MOS Wola już dziewiąty rok. Na pierwszy trening przyszedł, bo chciał spróbować swoich sił w jednym z najlepszych klubów w Polsce. Ma na swoim koncie wicemistrzostwo Polski w kategorii kadetów i mistrzostwo Polski w kategorii juniorów z 2020 r. Kolejny medal znajduje się w zasięgu ręki. – Szkolenie jest tu na najwyższym poziomie, dlatego zawodnicy osiągają sukcesy na wielu szczeblach – mówi Michał i dodaje, że kluby mające drużyny w ekstraklasie często zwracają uwagę na zawodników UMKS MOS Wola Warszawa. Podkreśla też, że treningi w ośrodku uczą ciężkiej pracy, pokory, skromności.
Nieco inną drogę niż Michał przeszła Maja Daca. Przygodę z siatkówką zaczęła w innym klubie, ale szybko okazało się, że tam niewiele dziewcząt z jej rocznika chce poświęcać swój czas na ten sport.
– Szukaliśmy z mamą i tatą nowego klubu. Tak się złożyło, że trener Radek [Krukowski – przyp. red.] wypatrzył mnie na zawodach i postawiliśmy na MOS – opowiada Maja. Decyzji o zmianie klubu nie żałuje: – W poprzednim zespole stawiano na to, żeby każdy sobie pograł, żeby była super atmosfera. W MOS jest o wiele bardziej profesjonalnie, mamy np. zapewnionego osobnego trenera od siłowni, wszystko jest ułożone.
W jej kategorii wiekowej, młodziczkach, treningi odbywają się pięć razy w tygodniu. Dzięki ciężkiej pracy dziewczęta w 2020 r. wygrały mistrzostwa Mazowsza. W 2021 r. powtórzyły sukces i czekają na ćwierćfinał mistrzostw Polski. Jednak 15-letnia Maja chodzi także na treningi starszych grup, gdzie może się rozwijać przy bardziej doświadczonych zawodniczkach. Trenuje więc praktycznie codziennie. –Może trenerzy widzą we mnie jakiś potencjał – stwierdza skromnie.
Na Rogalińskiej rozwija się nie tylko młodzież
Wszyscy rozmówcy zgodnie podkreślają, że praca trenerów to niezwykle istotny element układanki składającej się na sukces wolskiego klubu. – Wola to klub dla młodzieży, lecz równie ważne jest wychowywanie trenerów – tłumaczy Felczak. Praca w ośrodku nie jest dla każdego. Trafiają tu trenerzy ze sporym doświadczeniem i sukcesami albo tacy, którzy wykazują duży potencjał. – W przypadku młodych osób każdy musi być trenerem kwalifikowanym przez Polski Związek Piłki Siatkowej. Takie osoby przyjmujemy. Oni dokształcają się u nas pod okiem starszych szkoleniowców, bo rzemiosła siatkarskiego trzeba się uczyć długo. Te składowe wpływają na poziom trenerski, jeżeli chodzi o nasz klub. Myślę, że jest on niezły – ocenia Krukowski.
– Mamy taki system, „ścieżkę rozwoju trenerskiego”, którą dostosowujemy do aktualnych możliwości danego szkoleniowca. Dzięki naszym dużym zasobom wiedzy, doświadczenia i różnych narzędzi przychodzący do nas trener ma szansę się rozwijać. Może korzystać z bezpośrednich kontaktów z bardziej doświadczonymi kolegami czy koleżankami, którzy prowadzą inne grupy. Zachęcamy nowych trenerów do odwiedzania treningów kolegów, do rozmów, do czerpania doświadczeń, do przeglądania materiałów szkoleniowych. Jest wiele przykładów osób, które przeszły u nas pełną drogę szkoleniową, od minisiatkówki do reprezentacji – dodaje Felczak i wymienia Konrada Copa, Artura Wójcika i Krzysztofa Wójcika. Pierwszy z nich w ubiegłym roku doprowadził juniorów do mistrzostwa Polski, a teraz kieruje kadrą Polski U-17, drugi prowadzi kadrę U-16, trzeci odpowiada za zespół drugoligowy.
Jak wygląda współpraca między trenerami w praktyce? Wyjaśnia to Marcin Jackowicz, odpowiedzialny za zespół juniorów. – Spotykamy się na sali, razem jeździmy na obozy, możemy się zatem nawzajem „podglądać”, po treningu porozmawiać, przeanalizować, skąd pomysł na takie ćwiczenie, skąd inspiracja zadaniem. Dodam, że chyba nie było zawodów na etapie mistrzostw Mazowsza czy rozgrywek centralnych, na które pojechałby jeden trener. Te sztaby są rozbudowane, więc współpraca jest solidna i funkcjonuje już od dłuższego czasu.
Można by pomyśleć, że skoro w ośrodku działa tylu trenerów, to każdy z nich chce być najlepszy i próbuje udowodnić swoją wyższość nad pozostałymi szkoleniowcami. Jackowicz, który do klubu z Woli trafił wprost z ekstraklasowego zespołu żeńskiego Legionovii, wyjaśnia jednak, że sukcesy kolegów po fachu jedynie motywują do dalszej pracy. – Rywalizacja istnieje, bo to jest sport, każdy dąży do tego, żeby sukcesów było jak najwięcej. Rywalizujemy, ale nie na zasadzie, że idziemy po trupach do celu, że przeszkadzamy koledze, by miał słabszy wynik czy nie mógł poprawić go w przyszłym roku. Raczej wymieniamy się doświadczeniami i nie szydzimy z siebie, jeśli komuś pójdzie gorzej, bo wiemy, jakie czynniki decydują o sukcesie. Czasami o tym, czy zespół zajmie pierwsze, czy czwarte miejsce, decyduje jedna piłka. Pozytywnie się nakręcamy i wspólnie sobie kibicujemy.
Nie ma jednej uniwersalnej metody na stworzenie mistrzowskiej drużyny. Zespoły są układane rozmaicie, bo każda grupa ma inne potrzeby. Trenerzy muszą na to reagować. – Są grupy intelektualnie nastawione do szkolenia, są grupy, które potrzebują mocnego bodźca fizycznego – podkreśla Felczak. Jackowicz zaznacza zaś, że również wiek odgrywa tu pewną rolę. – Chłopcy z rocznika 2002 jako młodzicy zachowywali się zupełnie inaczej niż obecni młodzicy. Te drużyny nie mogą być prowadzone w ten sam sposób. Każdy z trenerów szuka optymalnego rozwiązania.
Zaplanowana ścieżka rozwoju, nowoczesne podejście i zaplecze instytucjonalne
Bez trenerów nie byłoby sukcesów Woli, jednak według jednego z najbardziej doświadczonych szkoleniowców, Krzysztofa Felczaka, zbudowanie prężnie działającego ośrodka kształcącego młodzież nie byłoby możliwe, gdyby nie inne składowe. Pierwsza z nich to wspomniana już organizacja szkolenia z zapewnionym finansowaniem, czyli pomysł na ścieżkę rozwoju chłopca, przychodzącego do klubu np. w III klasie szkoły podstawowej.
Drugi ważny czynnik to program szkolenia. – Opieramy się na nowoczesnych rozwiązaniach, które po erze Raúla Lozano [trener reprezentacji Polski siatkarzy w latach 2005–2008 – przyp. red.] zawarto w książce „Młodzik. Kadet. Junior”. Ciągle go rozwijamy, wzbogacając o własne doświadczenia. Wykorzystujemy też nowoczesne narzędzia do analizy statystycznej gry: polski system VolleyStation, a wcześniej włoski Data Volley, program motoryczny, mamy fizjoterapeutę, niektóre grupy współpracowały z psychologiem. Poza tym mamy w klubie kilku statystyków, którzy współdziałają z trenerami grup. Tworzymy taką dużą siatkarską rodzinę – akcentuje Felczak.
Kolejny istotny element systemu to rodzice i najbliżsi podopiecznych. Trener zaznacza: – Dzięki świetnej współpracy organizujemy turnieje, obozy i inne ciekawe wydarzenia w naszym ośrodku. Zawsze są gotowi do wsparcia organizacyjnego, a nawet finansowego naszych inicjatyw.
Ostatni filar to współpraca klubu UMKS z MOS Wola – placówką oświatowo-wychowawczą. – Aktualnie dyrektorem tej placówki jest Paweł Wasilewski, który bardzo nam sprzyja, a całość nadzorują władze Woli, które, nie ukrywam, świetnie połączyły placówkę oświatowo-wychowawczą z klubem sportowym – zauważa Felczak i wyjaśnia, że UMKS i MOS Wola oferują dzieciom przygodę sportową. – Jest w tym również wychowanie przez sport i kształtowanie umiejętności życia w grupie, bo siatkówka to sport zespołowy. Myślę, że rodzice też są zadowoleni, bo dziecko trenujące u nas uczy się odnajdywania w interakcjach z rówieśnikami, nawiązywania relacji i odpowiadania za swoją rolę w zespole.
Siła płynąca z historii
Dziś sekcja siatkarska na Woli może się pochwalić licznymi sukcesami, perfekcyjną organizacją i stabilnością finansową, ale nie zawsze tak było. Klub UMKS MOS Wola, który obecnie znamy, to efekt pracy pokoleń trenerów, zawodników i ich rodziców.
Gdy Felczak rozpoczynał pracę na Woli w 1986 r., MOS był ośrodkiem wielosekcyjnym, a w siatkówce wielkie sukcesy odnosiły dziewczęta. Chłopców trenowali wówczas Mirosław Grygoruk i Stanisław Lizińczyk. Plan był jasny: stworzenie sekcji męskiej, która będzie się liczyć nie tylko w Warszawie, lecz także w kraju. – Zaczęliśmy tworzyć ciąg szkoleniowy, żeby istniały grupy w kolejnych rocznikach, od minisiatkówki do juniora – wspomina koordynator sekcji męskiej.
Jednym z kluczowych momentów okazało się dołączenie do klubu Krzysztofa Zimnickiego, który wniósł wiele pomysłów. Mowa o zorganizowanych naborach, stworzeniu rankingów młodzieży, obozach, uwypukleniu dziedzictwa MOS Wola i pokazaniu sukcesu wychowanków grających w innych klubach. – Współpracując, udało nam się osiągnąć pierwsze poważniejsze sukcesy, nasi wychowankowie trafiali do reprezentacji, do ligi. To był świetny czas – przyznaje Felczak.
Trudne momenty przyszły na przełomie XX i XXI w. Wtedy – jak mówi trener – sport zmagał się z kryzysem finansowym i instytucjonalnym. Problemy nie ominęły też wolskiego klubu. Sekcje tenisa stołowego, koszykówki i judo zostały zlikwidowane. To samo miało się stać z siatkówką. – Przetrwaliśmy, bo w 2000 r. udało nam się wygrać tytuł mistrza Polski i dzięki temu zachowano MOS Wola. Seria medali zdobywanych przez sekcję chłopców, ale i dziewcząt, a także wychowankowie w ligach – to dało nam argumenty, żeby bronić MOS-u i przetrwać.
Jednak kłopoty wcale się nie skończyły. W 2003 r. juniorski zespół awansował do mistrzostw Polski, które miały się odbyć w Gubinie, lecz klub nie miał pieniędzy na to, by wysłać zawodników na zawody. Wtedy Krzysztof Zimnicki, prezes UMKS MOS Wola, wpadł na pewien pomysł (jak się okazało, świetny). Napisał list otwarty do władz Warszawy z prośbą o wsparcie i opublikował go w internecie, w tym czasie jeszcze w Polsce raczkującym. – Ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński i jego sekretarz Andrzej Urbański odpowiedzieli na ten apel. Dostaliśmy wsparcie finansowe, co pozwoliło komfortowo przygotowywać się do spotkań i ostatecznie zdobyć mistrzostwo Polski. To były trudne czasy dla sportu młodzieżowego, teraz jest zdecydowanie lepiej. Finansowanie sportu jest w Warszawie poukładane i pozwala na spokojną realizację kalendarza imprez – podkreśla Felczak.
Co jeszcze mogą osiągnąć zawodnicy i zawodniczki z UMKS MOS Wola? Zdaje się, że jedyna słuszna odpowiedź brzmi: wiele. Tylko w tygodniu, w którym rozmawialiśmy z przedstawicielami klubu, zespołom juniorów i kadetów udało się awansować do finałów mistrzostw Polski. Również inne grupy nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie.