Ze sportem jest jak z ziewaniem, czyli jak zachęcić dzieci do lekcji WF

Czasem wystarczy jedna, z pozoru błaha sytuacja, żeby dziecko zniechęciło się do zajęć WF – złośliwy dowcip kolegi z klasy albo niska ocena za wykonane ćwiczenie. Niektórzy uczniowie brak sympatii do zajęć sportowych łączą z osobą nauczyciela lub ze wzorcami, które wynoszą z domu. Eksperci nie mają jednak wątpliwości: niezależnie od przyczyn trzeba przełamywać w dzieciach niechęć do lekcji wychowania fizycznego. W przeciwnym razie grozi nam epidemia otyłych dzieci, które w przyszłości wyrosną na schorowanych, zestresowanych i zakompleksionych dorosłych.

Liczby mówią same za siebie

W jednym ze swoich raportów Najwyższa Izba Kontroli alarmuje: coraz więcej polskich dzieci unika ćwiczenia na lekcjach wychowania fizycznego. Kontrolerzy przez tydzień przyglądali się lekcjom w wybranych szkołach i efekt ich zaskoczył. W klasach IV–VI nie ćwiczyło ok. 15% uczniów, w gimnazjach – 23%, a w szkołach ponadgimnazjalnych – aż 30% uczniów¹! Alarmujące wyniki dały też badania przeprowadzone przez prof. Barbarę Woynarowską z Uniwersytetu Warszawskiego oraz ekspertki z Instytutu Matki i Dziecka: dr hab. nauk med. Annę Oblacińską i dr hab. nauk o zdrowiu Joannę Mazur – prawie co trzeci uczeń nie uczestniczył we wszystkich lekcjach WF, a co dziesiąty ćwiczył tylko na maksymalnie połowie z nich. Sytuacji nie poprawia fakt, że zwalnianie z lekcji stało się zjawiskiem powszechnym. Usprawiedliwienie od rodziców (nie od lekarza) przynosiło 70% uczniów, a samemu zwolniło się 43%. Jak zauważyły badaczki, co piąty uczeń był zwalniany z lekcji WF przez rodziców wielokrotnie, a co dziesiąty – robił to kilkukrotnie sam.

Efekty? Najwyższa Izba Kontroli wypunktowała je już kilka lat temu: w 2013 r. blisko pół miliona uczniów w Polsce miało problemy z nadwagą lub cierpiało z powodu skrzywienia kręgosłupa. A z roku na rok sytuacja wcale się nie poprawia.

Wybór musi być

Jak więc zachęcić dzieci do aktywności fizycznej? Podpowiedzi można szukać u samych uczniów. Z ankiety NIK wynika, że aż 31% dzieci nie chce ćwiczyć na WF, bo zajęcia są dla nich mało atrakcyjne. – Żyjemy w czasach, w których sport ma poważnych konkurentów – to nowoczesne technologie. Często większą przyjemność niż gra w piłkę czy jazda na rowerze sprawia surfowanie po internecie czy granie na konsoli. Nauczyciele muszą być tego świadomi i tak konstruować program zajęć, by był możliwie najbardziej różnorodny. Tylko przez pokazanie szerokiego spektrum sportu dajemy uczniom szansę na znalezienie czegoś, co faktycznie może ich zainteresować. Bo nie ma lepszej czy gorszej formy aktywności fizycznej – najważniejsze jest to, by sport sprawiał uczniowi frajdę. Bez tego dziecko dalej będzie przesiadywało godzinami przed ekranem komputera – podkreśla Grzegorz Więcław, psycholog sportu.

Krzysztof „Żaba” Wiśniowski, nauczyciel wychowania fizycznego z Zakopanego z ponad 20-letnim doświadczeniem, potwierdza: uczeń musi mieć wybór. – Warunków, jakie nasi uczniowie mają w Zakopanem, faktycznie można pozazdrościć. W sezonie zimowym w ramach lekcji dzieci mają szansę jeździć na nartach zjazdowych, spróbować swoich sił na biegówkach czy pojeździć na łyżwach. Bo najważniejsze jest to, żeby zaszczepić w uczniach miłość do sportu. A tego nie zrobi się, przymuszając ich do robienia przewrotu w przód, którego nie cierpią, albo skakania przez kozła, którego się boją – mówi zakopiański nauczyciel.

Katarzyna Guratowska z Krakowa, mama Piotrka, sama mówi, że nie ma nic gorszego na lekcji WF niż bylejakość. – Nasz syn uczy się w klasie o profilu sportowym. Widzę jednak, że znajomi rodzice, których dzieci są w innych szkołach, bardzo narzekają. Szczególnie w pierwszych trzech klasach podstawówki, gdzie bardzo często zdarza się, że WF prowadzą wychowawczynie. Czasem to kilka skłonów na korytarzu, nawet bez zmiany stroju! Nie wspominając już o tym, że wiele tych lekcji się odwołuje – z powodu apeli czy innych uroczystości. Efekt? Wiele dzieci nie ma takiej zdrowej sylwetki jak mój Piotrek czy jego koledzy z klasy, nie lada wyzwaniem jest też dla nich wycieczka w góry. Mój syn wbiega, a inne dzieci mają zadyszkę – podkreśla mama piątoklasisty.

Elżbieta Biela, nauczycielka WF w Szkole Podstawowej nr 2 w Zakopanem, również jest zdania, że nie wolno zaniedbywać zajęć sportowych na wczesnym etapie szkoły podstawowej – Jestem ogromnym zwolennikiem tego, żeby WF w klasach I–III był prowadzony przez profesjonalistę. Ma się wtedy gwarancję, że zajęcia faktycznie wspomagają rozwój fizyczny dziecka i mają pozytywny efekt wychowawczy. Dzieci mają styczność z innym nauczycielem, uczą się odpowiedniej dyscypliny i samodzielności – bo przebrać na zajęcia muszą się przecież same, a to w tym wieku nie bywa tak oczywiste – zauważa nauczycielka z Zakopanego.

Jak podkreślają zarówno Krzysztof Wiśniowski, jak i Elżbieta Biela, do sportu zachęca uczniów także to, że zajęcia są dostosowane do ich potrzeb. – Od IV klasy zajęcia wychowania fizycznego powinny być już rozdzielone – osobne dla chłopców, osobne dla dziewczynek. Uczniowie zaczynają wtedy dojrzewać i trzeba do tego dostosować rodzaj ruchu – wskazuje Biela.

Wiśniowski dodaje: – Chłopcy preferują przede wszystkim gry zespołowe. Z kolei z dziewczynkami warto poeksperymentować i dodać ćwiczenia z elementami tańca czy gimnastyki. Nie oznacza to jednak, że nie warto od czasu do czasu skonfrontować obu płci ze sobą. Ja na swoich zajęciach raz na jakiś czas organizuję np. wspólny mecz siatkówki – bo są przecież takie dyscypliny sportowe, w których uczniowie i uczennice mogą spokojnie ze sobą rywalizować. I trzeba im to też pokazać – kończy zakopiański nauczyciel.

Najlepszy wykład – przez przykład

Grzegorz Więcław nie ma wątpliwości: w zachęceniu dzieci do aktywności fizycznej ogromną rolę odgrywają dorośli. Zarówno rodzice, jak i nauczyciele WF. – To wynika z teorii uczenia się społecznego – młody człowiek musi mieć wzór do naśladowania, kogoś, kto go inspiruje. Trzeba jednak pamiętać, że dziecko to świetny obserwator i nie ma szans go oszukać. Dlatego zawsze powtarzam rodzicom czy nauczycielom: najlepszym wykład to przykład. Syn czy córka nie będą poświęcać czasu na dodatkowe zajęcia sportowe, jeśli zobaczą, że rodzic najchętniej spędza weekendy na kanapie. A uczniowie nie będą wierzyć w prozdrowotne wypowiedzi swojego wuefisty, jeśli na przerwie będą go widzieć z papierosem czy fast foodem. Dzieci dostrzegają wszystko, a już szczególnie to, co w naszym mniemaniu skrzętnie ukrywamy – wylicza psycholog sportu.

Krzysztof „Żaba” Wiśniowski swoich uczniów motywuje do ćwiczeń przez przykład sportowców. – Udało się już zorganizować kilka spotkań z mistrzami olimpijskimi, którzy wywodzą się z Zakopanego. Dzięki temu dzieci widzą, że sport może być ciekawym sposobem na życie, szansą na podróżowanie po całym świecie! Od jakiegoś czasu zapraszam paraolimpijczyków, bo mam pod swoją opieką także uczniów z różnymi niepełnosprawnościami. To zawsze bardzo poruszające rozmowy, ale widzę, że dzięki nim dzieci naprawdę zaczynają wierzyć, że sport nie ma żadnych granic. A o to właśnie chodzi – podkreśla nauczyciel.

– Kiedy wspominam swoje lekcje WF, to zauważam jeszcze wyraźniej, jak wiele zależało od nauczyciela. Pamiętam zajęcia, gdzie oceniano nas za osiągane wyniki i dla mnie, jako dzieciaka, który nie był fizycznie szczególnie sprawny, było to bardzo demotywujące. Dlatego równolegle pojawiły się nieobecne na lekcjach judo, tenis i rower. Później, w gimnazjum i liceum, było już więcej możliwości, co przełożyło się na większy zapał do ćwiczeń. To właśnie tam miałem szczęście trafić na nauczycieli, którzy poza podstawami programowymi potrafili przekazywać wiedzę o zasadach, strategii i taktyce poszczególnych dyscyplin. A to przecież równie ciekawe jak rozgrywka sama w sobie! – wspomina 26-letni Mateusz Matrejek, informatyk, który każdą wolną chwilę spędza na rowerze. Miesięcznie przejeżdża nawet 1000 km.

A jak miłość do sportu mogą zaszczepić rodzice? Najłatwiej oczywiście tym, dla których sport jest pasją. Patrycja Wiśniewska trenowała kiedyś biegi i skoki w dal, dzisiaj w jej ślady idzie powoli 6-letnia córka Gabrysia. – Tu świetną pomocą są imprezy biegowe organizowane specjalne dla dzieci. Nie ma lęku przed przegraną, bo dystans jest dostosowany do ich możliwości, a poza tym każdy zawodnik dostaje medal – każdy więc czuje się zwycięzcą. To świetnie motywuje do pracy nad kondycją! – mówi mama młodej biegaczki, dodając, że sport to także świetna metoda na naukę wytrwałości w dążeniu do celu.

WF rzeźbi mięśnie i… charakter

Katarzyna Guratowska zapytana o największą korzyść nauki w klasie sportowej odpowiada: praca nad charakterem uczniów. – Mieliśmy przypadek ucznia, który został przeniesiony z innej klasy, nie o profilu sportowym. Był tak niezdyscyplinowany, że istniała groźba usunięcia go ze szkoły. Po kilku tygodniach w klasie Piotrka, kiedy wpadł w całą tę machinę treningów sportowych, uspokoił się zupełnie – podkreśla mama i dodaje: – To nie wszystko: uczniowie z klasy syna na tle pozostałych, niesportowych klas nie tylko lepiej się zachowują, ale mają też lepsze oceny z innych przedmiotów – i to bynajmniej nie dlatego, że nauczyciele im pobłażają! Dyscyplina i ciężka praca na treningach przekładają się na pozostałe lekcje, choć wiadomo, że bywa trudno. Zdarzają się przecież okresy przemęczenia czy kontuzje – kończy.

Grzegorz Więcław wtóruje mamie młodego sportowca: – Mojemu pokoleniu próbowano niestety wmówić, że można być albo mięśniakiem, albo kujonem. A to przecież kompletna nieprawda! Sport to tylko narzędzie – jak młotek, którym można wbijać gwoździe, ale można też zmiażdżyć sobie palce. Mądry trener potrafi tak pokierować uczniami, że odpowiednio ukształtuje nie tylko ich sportowe predyspozycje, ale też charakter. Nauczy obowiązkowości, dyscypliny i szacunku do nauki – podkreśla psycholog.

W to, że sport stanowi świetną metodę wychowawczą, wierzą również Paulina i Piotr Noskowie, rodzice 3-letniej Aurelki. Dziewczynka właśnie zaczęła treningi taekwondo. – Nasza córka jest niezwykle aktywnym i pełnym energii dzieckiem, uwielbia się wspinać, biegać, jeździć na rowerze, ale ma pewne problemy z dyscypliną – co w jej wieku jest absolutnie normalne. Dlatego razem z przedszkolem zapisaliśmy ją na taekwondo. Już pierwsze treningi przyniosły córce wiele radości! Mamy nadzieję, że ta dyscyplina przeniesie się na jej zachowanie w domu i coraz łatwiej będzie nam przechodzić bunty 4-, 5-latka i kolejne – mówią z uśmiechem rodzice.

Tomasz Pogon, radca prawny z Krakowa i zapalony maratończyk, dodaje na koniec: podejście do WF dzieci mogą zmienić, jeśli wytłumaczy się im, że to tak naprawdę najlepszy sposób na szkolny stres. – Na innych lekcjach co chwilę sprawdziany, zadania domowe… A na WF ani jednego, ani drugiego! Do dzisiaj pamiętam, że to były długo wyczekiwane zajęcia, w czasie których można było odpocząć od przedmiotów ścisłych, pobiegać i się poruszać. Wiem, że moje pokolenie nie miało internetu, smartfonów, ale jestem pewien, że ciekawe, mądrze prowadzone i urozmaicone lekcje wychowania fizycznego są także dla współczesnych uczniów zachęcające – mówi prawnik, który na swoim koncie ma już pięć ukończonych maratonów.

– Z aktywnością fizyczną jest jak z ziewaniem w tramwaju. Wystarczy, żeby zrobi to jeden pasażer, a zaraz reszta idzie w jego ślady. Ze sportem tak samo: ważne, żeby dzieci miały obok siebie kogoś, kto je tą pasją zarazi. Reszta dzieje się już sama – puentuje Grzegorz Więcław.


¹ Źródło: https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-wychowaniu-fizycznym-w-szkolach-2013.html.