Gdy walka jest sztuką

Justyna Suwała, świeżo upieczona licealistka, zakłada swój ulubiony odświętny strój. To nie markowy T-shirt ani zwiewna sukienka. To dobok – zestaw pokazowy do taekwon-do, przez tych, co się nie znają, nazywany kimonem.

Dobok jest zawsze biały, składa się ze spodni ha-i oraz bluzy sang-i, przewiązanej pasem ti. Justyna wiąże zielony, ale przysługuje jej już kolejny kolor: na początku wakacji zdała egzamin Międzynarodowej Federacji Taekwon-Do ITF na niebieski pas (4 cup). Ćwiczy od 8 lat, a od roku jej śladami kroczy młodsza siostra Basia. Zafascynowana pasją i umiejętnościami Justyny, chce zdobyć tyle samo pucharów i medali. Albo i więcej.

Wdzięk Dalekiego Wschodu

Taekwon-do to tradycyjna koreańska sztuka walki, która – podobnie jak chińskie kung-fu czy japońskie karate – podbiła serca mieszkańców Zachodu, w tym Polski.

– Kilkadziesiąt lat temu panowało przekonanie, że wschodnie sztuki walki to zajęcia dla chłopaków i to oni stanowili zdecydowaną większość na treningach – mówi Paweł Porębski, główny trener Krakowskiej Akademii Taekwon-Do. – Dziś jest inaczej, mamy w grupach dużo więcej dziewczyn i kobiet, które doceniają fakt, że sport tego typu łączy elementy fitnessu z wartością dodaną: pożyteczną umiejętnością samoobrony.

Bo sztuki i sporty walki w dużej mierze zapewniają ogólny rozwój fizyczny: trzeba dobrze rozgrzać i rozćwiczyć ciało, aby móc wykonywać skomplikowane sekwencje ruchów lub stanąć na ringu. Są ponadto aktywnością fizyczną odpowiednią dla osób w każdym wieku – pod warunkiem dobrania odpowiedniego treningu. Młodszym zapewniają porcję niezbędnej gimnastyki i pracy w zespole, starszym pozwalają odreagować stres. Badania psychologiczne potwierdzają również, że trenowanie sztuk i sportów walki… obniża poziom agresji. Wpływają na to świadomość własnych umiejętności i wzrost pewności siebie.

Justyna trafiła do Krakowskiej Akademii Taekwon-Do po szkolnym spotkaniu. – Byłam wtedy w drugiej klasie podstawówki – opowiada. – Na spotkanie poświęcone pasjom starsza koleżanka przyniosła swoje puchary i medale, pokazała układ taekwon-do, a ja pomyślałam: też tak chcę! Spytałam mamy, czy mogę.

– Byłam całym sercem za – przyznaje Karolina Marzec-Suwała, mama Justyny. – Wszyscy wiemy, że szkolny WF nie powinien być jedyną formą aktywności fizycznej młodego człowieka. Wiedziałam, że dziecko potrzebuje ruchu, więc czemu nie taekwon-do? Zapisałam córkę na zajęcia, a po paru miesiącach okazało się, że to znacznie więcej niż treningi sportowe dwa razy w tygodniu. Justyna stała się systematyczna, nauczyła się lepiej organizować czas, żeby zdążyć na trening. Poznała nowych przyjaciół, zaczęła podejmować nowe wyzwania, mieć swoje ambicje.

– Chciałam się rozwijać – tłumaczy Justyna. – Od początku wiedziałam, że taekwon-do to będzie moja pasja, a nie tylko sposób na zabicie czasu. Po roku przyszedł pierwszy sukces: egzamin na biały pas. Zaczęłam jeździć na letnie i zimowe obozy taekwon-do, zdawałam kolejne egzaminy według systemu Polskiego Związku Taekwon-Do. Po 4–5 latach ćwiczeń zakwalifikowałam się do kadry wojewódzkiej młodzików Małopolski i nadszedł czas na wymarzone puchary.

– Justyna zaczęła w idealnym wieku, by pójść w kierunku współzawodnictwa sportowego – wyjaśnia jej trener Sebastian Porębski. – Taki poziom można osiągnąć, gdy dziecko rozpoczyna przygodę ze sportami walki w wieku 7–8 lat. Pierwszy rok to zwykle czas usprawniania, ćwiczenia ogólnorozwojowe. W taekwon-do ważna jest gibkość, organizm musi być przygotowany do specyficznych technik, stąd duża część treningu to po prostu gimnastyka, która bardzo się dzieciom podoba. Zwykle są zachwycone, gdy po kilku miesiącach potrafią zrobić przewrót z naskoku czy gwiazdę.

Potem przychodzi ćwiczenie tzw. układów, a dla najbardziej wytrwałych – walka. Jeśli młody człowiek osiągnie odpowiedni poziom i chciałby się sprawdzić w rywalizacji sportowej, ma szanse przeżyć piękną przygodę. Taekwon-Do ITF funkcjonuje w ramach krajowego Systemu Sportu Młodzieżowego, regulującego zasady współzawodnictwa sportowego. Obejmuje on między innymi kategorie wiekowe od młodzika przez juniora młodszego i juniora do młodzieżowca. Kadrę narodową finansuje Polski Związek Taekwon-Do, zdolna młodzież nie jest więc pozostawiona sama sobie. Polska może się pochwalić wieloma zawodnikami, którzy zdobyli mistrzostwo świata w tej dyscyplinie. W ostatnich latach to Mateusz Mróz, Anna Dąbrowska, Ilona Omiecińska czy Maciej Wilczyk, klubowy kolega Justyny.

Sama Justyna złożyła dotychczas 7 egzaminów zgodnie z wymogami Międzynarodowej Federacji Taekwon-Do. Z dumą prezentuje 6 pucharów i 9 złotych, srebrnych oraz brązowych medali z mistrzostw Małopolski i eliminacji do Mistrzostw Polski Juniorów i Juniorów Młodszych. Osiągnięcia sportowe nie przeszkodziły jej w nauce; co więcej, pomogły spokojnie czekać na wyniki rekrutacji do liceum, ponieważ przysługują za nie cenne dodatkowe punkty. Nic więc dziwnego, że gdy o 7 lat młodsza od Justyny Basia oświadczyła, że ona też chce ćwiczyć, rodzice nie mieli nic przeciwko.

– Baśka jest tak energicznym dzieckiem, że posłanie jej na zajęcia sportowe było oczywiste. Zaczęło się od tańców standardowych w zerówce – opowiada mama dziewcząt.

– Ja też mam w tańcach sukcesy i dyplomy – włącza się Basia. – Ale chciałam ćwiczyć taekwon-do, bo układy, które się tam robi, są zupełnie jak taniec. Zaraz pokażę. I mam tam fajne koleżanki i kolegę, Adama. Poza tym mogę w domu ćwiczyć z Justyną, więc zobaczycie, że i ja będę zdobywać medale.

Starsza siostra dyskretnie się uśmiecha. Ona już wie, że medale to nie wszystko. Że liczą się satysfakcja z pokonania swoich ograniczeń, uczucie odprężenia po treningu, oczekiwanie na kolejny obóz z przyjaciółmi.

– Nasz system szkoleń nie jest ukierunkowany na rywalizację sportową – podkreśla Paweł Porębski. – Dzieciaki motywuje rozwój, zdobywanie kolejnych pasów, lecz mamy w Akademii sporo osób ćwiczących dla czystej przyjemności lub rekreacji. I taki rodzaj przygody z taekwon-do można rozpocząć naprawdę w każdym wieku. Mamy na przykład grupę złożoną głównie z rodziców, którzy przywozili na zajęcia swoje pociechy, przyglądali się i sami zapragnęli spróbować. Zapraszamy osoby w każdym wieku, jeśli tylko mają ochotę podjąć próbę; sztuki walki dysponują tak dużym wachlarzem ruchów i układów, że bez problemu da się dobrać aktywność choćby dla seniorów.

Bez ciosów poniżej pasa

Jeśli komuś wschodnie sztuki walki wydają się zbyt skomplikowane, a siłownia nudna, warto, aby pomyślał o rękawicach bokserskich. Ale… czy to nie będzie zbyt brutalny i kontuzjogenny sport?

– Ależ skąd – śmieje się Klaudiusz Hejmej, trener bokserski w klubie GOTA Underground. – Sam fakt, że boks to dyscyplina sportowa, oznacza, że mamy kodeks zasad i zachowań, regulujący ewentualne brutalne zapędy. I to zarówno w boksie olimpijskim, jak i tym najbardziej popularnym, amatorskim.

Prawie każdy wie, że w boksie nie wolno uderzać poniżej pasa ani bić leżącego. Aby walka była czysta, należy wyprowadzać jedynie znane, znormalizowane ciosy pięściami (stąd popularne określenie boksera: pięściarz). Nie wolno uderzać głową, ramieniem, łokciem ani otwartą rękawicą. Nie można przytrzymywać, popychać, szarpać przeciwnika ani uderzać go w plecy, tył głowy lub nerki. A jeśli bokser dopuści się faulu, który uniemożliwi jego przeciwnikowi kontynuowanie walki, zostaje zdyskwalifikowany.

– To wszystko sprawia, że boks jest sportem powodującym znaczniej mniej kontuzji niż przykładowo jazda na nartach – mówi Klaudiusz Hejmej. – Traktowany rekreacyjnie pozwala natomiast fantastycznie rozładować stres, fizycznie odreagować niepowodzenia, zostawić na sali frustracje. To wszystko poprawia nasze samopoczucie, sprawia, że wychodzimy z treningu zmęczeni, ale szczęśliwi.

Boks uczy również wytrwałości i samodyscypliny, poprawia kondycję organizmu i koordynację ruchową. Podobnie jak w przypadku wschodnich sztuk walki, nie ma ograniczeń wiekowych. W formie zabawy ćwiczą go już 4-latki, a największe szanse na sportowe, w tym olimpijskie, sukcesy mają dzieci, które rozpoczęły treningi w wieku około 8 lat.

– Obserwuję jednak dużą popularność boksu wśród osób 20-, 30-letnich, które niedawno ustabilizowały się zawodowo i po pracy potrzebują ruchu i właśnie odreagowania. Jest wśród nich sporo pań – dodaje Klaudiusz Hejmej. – Mam też 50-, 60-latków i przyznam, że to jedne z najbardziej zintegrowanych, dowcipnych i czerpiących przyjemność z treningu grup.

Sam trening bokserski to nie wyłącznie wyprowadzanie ciosów – sparing jest wisienką na torcie. Najpierw należy rozgrzać mięśnie, wyrobić elastyczność i kondycję. Nieprzypadkowo jeden z ulubionych rekwizytów podczas zajęć stanowi skakanka – nie tylko rozgrzewa nogi i nadgarstki, lecz także wyrabia koordynację i ogólną wytrzymałość. Sama walka, prowadzona przez sędziego albo trenera, rozpoczyna się od powitania przeciwników, a kończy podziękowaniem za sparing.

– Szanujące się kluby bokserskie pilnują elegancji tego sportu – podkreśla Klaudiusz Hejmej. – Boks to nie agresywne MMA, w końcu jego nowożytne zasady opracowali angielscy dżentelmeni. Jest też bodaj jedynym sportem, którego sędzia występuje w muszce.

Izraelski system pokochany przez kobiety

Jeśli natomiast mniej interesuje was sport, a bardziej umiejętność samoobrony – poszukajcie szkoły krav magi. To system samoobrony opracowany dla wojska, policji i służb specjalnych. Nie bazuje na rywalizacji, uczy praktycznych technik przede wszystkim obrony przed atakiem, ale i obezwładnienia przeciwnika.

– Krav maga opiera się na naturalnych ruchach i odruchach człowieka. Ma przynosić pożądane efekty podczas realnego starcia z przeciwnikiem lub przeciwnikami – wyjaśnia trener krav magi Robert Mikulski.

Jednym z najważniejszych celów tego systemu jest nauka zachowania przytomności umysłu w silnym stresie, towarzyszącym sytuacjom zagrażającym życiu. Co ciekawe, techniki wymyślone dla izraelskich żołnierzy cieszą się dużą popularnością wśród kobiet.

– Rozmawiamy z paniami podczas seminariów „Kobieta bezpieczna”, które organizujemy, i okazuje się, że umiejętność samoobrony, sama świadomość, że poradzą sobie z ewentualnym napastnikiem, pozwala im czuć się w życiu komfortowo – opowiada trener systemu krav maga Robert Mikulski. – Na kursy przychodzą i ekspedientki, i urzędniczki z banków, i na przykład znana krakowska mecenas.

Co ważne, elastyczność krav magi umożliwia dopasowanie systemu do indywidualnych predyspozycji. Innych scenariuszy walki uczą się kobiety, innych aktywni fizycznie młodzi mężczyźni, innych grupy zawodów ryzyka. Różne są także wykorzystywane do nauki samoobrony przedmioty: od damskiej torebki przez pęk kluczy po uliczny kosz na śmieci.

Poza niewydolnością serca nie ma przeciwskazań zdrowotnych do ćwiczenia krav magi. – Mieliśmy na przykład pana na wózku inwalidzkim z niedowładem nóg – tłumaczy Robert Mikulski. – Gdy się trochę zastanowić, nie wydaje się dziwne, że taka osoba chce umieć się obronić, prawda? Wierzę, że nauczyliśmy go odpowiednich technik.

Sport, sztuka czy system?

Określeń „sporty walki” i „sztuki walki” często używa się zamiennie, jednak to nie do końca to samo.

Sztuki walki to systemy walki wręcz, często o wielowiekowej tradycji. Oprócz technik fizycznych określają również zbiory zasad, którymi należy kierować się na treningu lub szerzej: w życiu. Równoważą rozwój fizyczny z doskonaleniem duchowym: opanowaniem emocji i agresji, ćwiczeniem cierpliwości, pokory oraz szacunku dla przeciwnika. Zawierają elementy kultury, w której się narodziły, takie jak strój, terminologia, sposób powitania. Nie są nastawione na rywalizację. To na przykład aikido, taekwon-do, ju-jitsu, karate tradycyjne, kung-fu, capoeira.

Sporty walki to sformalizowane dyscypliny, zawierające element rywalizacji sportowej między ćwiczącymi i ukierunkowane na dążenie do sukcesu w postaci medali czy pucharów w różnego rodzaju zawodach. Elementy kultury i tradycji zostały tu zredukowane. Wiele sportów walki narodziło się ze sztuk walki: to taekwondo, judo, sumo, ale także szermierka, boks i mieszane sztuki walki, czyli MMA.

Systemy walki, na przykład krav maga czy sambo, powstały stosunkowo niedawno (na początku XX wieku) na potrzeby współczesnych armii. Uczą praktycznego wykorzystania samoobrony w konkretnych sytuacjach, a nawet wprost – skutecznej eliminacji wroga.