Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej. Bez 6 sierpnia 1914 nie byłoby
11 listopada 1918
6 sierpnia 2023 r. Kraków jest szary od deszczu. Szary kościół Mariacki odbija się w kałużach. Szara ulica Józefa Piłsudskiego, poszarzała statua Marszałka, legionowa czwórka – pomnik, na który patrzy – lśnią od kropel. Szary jest też budynek na Oleandrach, miejsce, skąd 109 lat temu wyruszała Pierwsza Kompania Kadrowa. Tylko mundury dziś są inne: zielonkawe, moro, z beretami w wielu kolorach. Albo codzienne koszulki i nieprzemakalne kurtki. No i wygodne buty – to podstawa, bo trasa liczy 120 km. Przez Michałowice, Słomniki, Miechów i Jędrzejów do Kielc. Tak jak 109 lat temu.
Na historycznych zdjęciach z wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej postacie rzucają cienie. Czyli 6 sierpnia 1914 r. w Krakowie świeciło słońce. 165 żołnierzy (niektórzy historycy twierdzą, że „między 155 a 165”), jeszcze nie legionistów, zastyga na chwilę przed wymarszem w kierunku Warszawy. W gruncie rzeczy są przypadkową zbieraniną, którą łączy jedno: wiara w wolną Polskę. Dowodzi nimi polityczny i społeczny wizjoner, por. Tadeusz Kasprzycki – oficer Związku Strzeleckiego. Piechotę wspiera patrol ułanów Władysława Beliny-Prażmowskiego.
Początkowo idą bez koni, trzeba je będzie pozyskać od życzliwych Polaków albo zdobyć w boju. Chcą dotrzeć do zaboru rosyjskiego. Ufają, że zostaną gorąco przyjęci przez mieszkających tam Polaków, którzy zasilą ich szeregi. Wierzą, że dotrą do Warszawy i w ten sposób pokażą władzom Austrii, że trzeba się liczyć z niepodległą Polską, która może być sojusznikiem Trójprzymierza przeciwko Rosji.
Słowa komendanta uskrzydlają: Odtąd nie ma ani strzelców, ani drużyniaków. Wszyscy, co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. Znoszę wszelkie odznaki wszystkich grup. Jedynym waszym znakiem jest odtąd orzeł biały (…). Żołnierze! (…) Patrzę na was jako na kadry, z których rozwinąć się ma przyszła armia polska, i pozdrawiam was, jako pierwszą kadrową kompanię.
Marsz współcześnie – podtrzymywanie tradycji
Kadrówka 2023 to także zbieranina gorących serc. Ci, którzy chcą pójść szlakiem Pierwszej Kompanii, przyjechali z całej Polski. Wiele osób poprzedniego dnia uczestniczyło w mszy na Wawelu i uroczystym capstrzyku pod kopcem Józefa Piłsudskiego. Noc przed wymarszem spędzili w schronisku młodzieżowym na krakowskich Oleandrach. Śliczna blondynka siedzi na schodkach i przeciera jeszcze zaspane oczy – jest dopiero wpół do siódmej rano. Na pytanie, jak ma na imię, odpowiada roztargniona: Ze Świebodzina…
Wiktoria i Adrian przyjechali z Chojnic w Pomorskiem. Ona skończyła właśnie technikum, on studiuje fizjoterapię i pracuje w szpitalu rehabilitacyjnym. Stoją już w szeregu i czekają na rozpoczęcie uroczystości. Dlaczego wybrali się w drogę szlakiem Pierwszej Kadrowej? To fajna przygoda! – odpowiadają zgodnie. Co tam, że pada. Planujemy przejść całą trasę.
Tuż obok na rozkaz wymarszu czeka Remigiusz z Garwolina. Z Kadrówką maszeruje po raz dziewiąty.
To dla mnie wyraz patriotyzmu i forma podtrzymania tradycji – mówi – ale także osobiste ładowanie baterii. Tu zawsze panuje niesamowita atmosfera: z jednej strony jest jakaś podniosłość w tym, że powtarzamy gest niezwykłych, historycznych postaci, nie bójmy się powiedzieć: bohaterów, którzy przynieśli nam niepodległość. A z drugiej jest po prostu wesoło, serdecznie, śpiewamy piosenki legionowe, a one są naprawdę dowcipne. I myślę sobie, że wtedy też tak było, że to byli weseli ludzie, znane są przecież różne legionowe kawały. I że można być takim zwykłym, ludzkim bohaterem. Robić coś dobrego i ważnego, ale tak normalnie, z potrzeby serca.
Budzenie sumień
Rozmowy cichną, zaczyna się uroczystość. Prowadzi ją Dionizy Krawczyński, komendant marszu szlakiem Kadrówki. Fenomen Pierwszej Kadrowej przypomina prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski: Drużyna, która w gruncie rzeczy nie osiągnęła zamierzonego celu, która istniała niespełna pół roku, stała się szkołą charakterów i kuźnią kadr. Nie tylko na czas walki o odzyskanie niepodległości, ale także na czas rozwoju II Rzeczypospolitej i potem, na czas kolejnej wojny i okupacji. 6 sierpnia 1914 r. w Krakowie stało się coś niesamowitego: obudziła się polska dusza, nadzieja, siła i wiara w niepodległość tak silna, że już nikt nie mógł jej nam odebrać.
Honorowym komendantem marszu jest szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych minister Jan Józef Kasprzyk. Sam 20 razy brał udział w Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej. Wspominał swoje dni na szlaku i Wojciecha Pęgiela, który przyczynił się do wskrzeszenia tradycji marszu: Oni wierzyli, że chcieć to móc, jak w legionowej piosence, i mieli potrzebę czynu. I to nas właśnie łączy z pokoleniami, które maszerowały tą trasą nie tylko ponad 100, ale i 30 lat temu. Wiara w to, że można – w różnych formach – służyć wspólnocie, jaką jest naród i państwo. Kadrowiacy wyruszyli w kilka dziesiątków ludzi przeciw wielotysięcznej rosyjskiej armii. Udało im się obudzić sumienia Polaków. I Wam, którzy tu jesteście, życzę tego samego. Tej mocy, aby budzić sumienia.
Jeszcze tylko odczytanie rozkazów – tego historycznego i dzisiejszego – i marsz rusza. Tak jak wtedy ulicą Oleandry na północ, w stronę Michałowic. W jednym z szeregów migają jasne włosy Wiktorii i ciemne Adriana. Siwizna Remigiusza zniknęła pod czapką, za to z daleka widać złoty warkocz dziewczyny ze Świebodzina. I tak jak wtedy kadrowiaków żegnają nieliczni, lecz wierni widzowie, którzy przyszli tu dla nich w szary, niedzielny poranek. Kraków śpi – kiwa głową Wanda Nurkowska, wnuczka jednego z kadrowiaków i legionistów.
Nie śpią za to czteroletni Karol i sześcioletni Leon, którzy przyjechali z tatą Sebastianem 400 km z Ciechanowa. Dzielnie machają maszerującym i wyczekują krakowskich atrakcji. Przyjechaliśmy tylko na jedną noc, dziś wracamy, ale bez smoka wawelskiego się nie obejdzie – zdradza Sebastian. Mamy w rodzinie tradycje patriotyczne, a wymarsz Kadrówki to dobry pretekst do lekcji historii. I dobra okazja, żeby odwiedzić Kraków.
Sytuacja polityczna w Europie przed wymarszem Pierwszej Kompanii Kadrowej
Przez miesiąc po zabójstwie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie 28 czerwca 1914 r. Europa balansowała na krawędzi wojny. Dopiero 28 lipca Austria wypowiedziała wojnę Serbii, a potem zadziałał efekt domina: 1 sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, a 3 sierpnia – Francji. W nocy z 4 na 5 sierpnia Wielka Brytania wypowiedziała z kolei wojnę Niemcom, a 6 sierpnia Austria Rosji – w ten sposób wszyscy zaborcy Polski znaleźli się po którejś stronie konfliktu.
Nadzieja na wywalczenie niepodległości stała się realna jak nigdy dotąd, a działania Polaków były błyskawiczne. 2 sierpnia 1914 r., za pośrednictwem kpt. Józefa Rybaka, Józef Piłsudski uzyskał zgodę Austriaków na formowanie oddziału zbrojnego. 3 sierpnia słuchacze szkół oficerskich Związków Strzeleckich i Polskich Drużyn Strzeleckich tworzonych w Galicji na początku XX w. zaczęli się gromadzić na krakowskich Oleandrach, gdzie akurat stały wolne budynki po wystawie architektonicznej.
Pierwszy marsz szlakiem Kadrówki zorganizowany przez legionistów odbył się w 1924 r., w 10. rocznicę wkroczenia Kadrówki do Kielc. W okresie międzywojennym zorganizowano 15 takich marszów. Po II wojnie światowej były one zakazane. Na początku lat 80. XX w. z inicjatywy środowisk solidarnościowych legionowa tradycja powróciła – szlakiem Kadrówki pomaszerowano w dniach 6–12 sierpnia 1981 r. W latach 1982–1989 marsze odbywały się nielegalnie.
Kuźnia kadr
Kadrowiacy nie zostali przyjęci entuzjastycznie ani w Miechowie – pierwszym większym mieście, do którego zawitali – ani w Kielcach. Nie udało im się wywołać antyrosyjskiego powstania, jeden z żołnierzy wspominał nawet, że tupotowi żołnierskich butów uderzających o kielecki bruk towarzyszył trzask zamykanych okiennic. Ale mechanizm dziejowy został wprawiony w ruch: w Krakowie utworzono Naczelny Komitet Narodowy – to pod jego patronatem formowały się Legiony Polskie. Pierwsza Kompania Kadrowa zawsze była sercem Legionów, a formalnie stała się zalążkiem 1. Pułku Piechoty, który następnie rozrósł się do I Brygady.