Psycholog: Sport to zdrowie. To fakt. Ale ja powiedziałbym, że po prostu jest fajny

Z psychologicznego punktu widzenia każda forma aktywności sportowej jest dla nas dobra, pod warunkiem że dobierzemy sobie dyscyplinę, której sprostamy fizycznie – i która będzie nam sprawiać satysfakcję. Znam rodziny, które wspólnie kultywują pewien sport, dający im mnóstwo satysfakcji, a robiąc to, zacieśniają więzi, mają okazję do rozmawiania, dzielenia się sukcesami i trudnościami – mówi psycholog i psychoterapeuta Tomasz Kafel. W rozmowie z Marcinem Czarnobilskim opowiada również o sportowej rywalizacji, lekcjach WF-u i wychodzeniu z dołka psychicznego dzięki aktywności fizycznej.

Tomasz Kafel

Czy są naukowe dowody na to, że dzięki ruchowi jesteśmy szczęśliwsi?

Zgodnie z doniesieniami naukowymi aktywność fizyczna bezpośrednio wpływa na produkcję endorfin, czyli substancji, które odpowiadają za dobry nastrój. Oczywiście musimy pamiętać o tym, by aktywność fizyczna była dopasowana do naszych preferencji i umiejętności. Jeżeli sprawia nam przyjemność, pozwala się zrelaksować, odpocząć, to jak najbardziej wpływa na nasze pozytywne samopoczucie.

Czy – z perspektywy pana gabinetu – zdarzają się sytuacje, gdy taką aktywność można zalecić pacjentom?

Sport jest dobry. Oczywiście w granicach rozsądku, kiedy nie powoduje, że wycofujemy się z innych aktywności, i nie przeszkadza nam w codziennym funkcjonowaniu, ale jest urozmaiceniem planu dnia. Sport bywa pomocny zwłaszcza dzieciom, które mają trudności w integracji sensorycznej, dzieciom ze spastycznościami czy problemami ruchowymi. Dla nich takie aktywności, jak choćby hipoterapia (rehabilitacja ruchowa przy pomocy jazdy konnej – przyp. red.), są zalecane i pomagają poprawić koordynację wzrokowo-ruchową czy pracę jelit, służą też wyciszeniu i redukcji napięcia. Istnieje wiele wariantów aktywności poprawiających i wzmacniających te obszary funkcjonowania, które wymagają wsparcia.

Zostańmy jeszcze w gabinecie. Siedzi przed panem cała rodzina – rodzice z dziećmi i dziadkami. Jakich argumentów użyłby pan, by zachęcić ich do uprawiania jakiegokolwiek sportu?

Gdy myślę o grupie dzieci w wieku rozwojowym, przychodzi mi do głowy to, że sport jest świetną formą spędzania czasu z rówieśnikami i rodziną, daje poczucie przynależności, rozwija relacje, jest innym rodzajem rozrywki niż korzystanie z komputera czy czytanie książki, które wykonujemy względnie biernie, bez nadmiernego wydatku energetycznego. To fajna forma spędzania czasu, ale też socjalizacji. Z kolei dorośli, którzy dużo pracują, potrzebują świeżego powietrza, wyjścia na zewnątrz i spędzania czasu poza domem – a sport to zapewnia. U osób starszych zaś aktywność wzmacnia sprawność słabnącego organizmu. Mówiąc wprost: służy utrzymaniu jak najlepszej kondycji. Oczywiście można też spędzać czas międzypokoleniowo. Znam rodziny, które wspólnie kultywują pewien sport, dający im mnóstwo satysfakcji, a robiąc to, zacieśniają więzi, mają okazję do rozmawiania, dzielenia się sukcesami i trudnościami.

A jeżeli mamy do wyboru uprawianie sportu w pojedynkę albo w grupie? Lepiej pobiegać z rodziną, sąsiadem czy samemu?

To jakby zastanawiać się, który z deserów jest lepszy.

Zwłaszcza gdy oba dobrze smakują…

Właśnie. Wybór zależy od tego, czego oczekuje dana osoba: czy lubi sporty kontaktowe i rywalizację, czy chce poszerzyć grono znajomych i wykorzystuje do tego jakąś grupę, na przykład piłkarską, czy też woli w trakcie biegania przemyśleć swoje sprawy, posłuchać muzyki, pokontemplować. Słowem: czy potrzebuje stymulować się kontaktem z innymi, czy właśnie nie robić tego, tylko odpoczywać w pojedynkę, z własnymi myślami.

Wspomniał pan o rywalizacji. Czy zawsze jest dobra?

Wszystko, co jest w granicach normy, jest w porządku. Skupienie się w sporcie grupowym jedynie na rywalizacji i udowadnianiu sobie własnej wartości, pozycji w grupie i umiejętności dla wielu osób będzie się wiązało z dyskomfortem, poczuciem bycia gorszym, porównywaniem się w negatywną stronę. Natomiast jeśli mamy do czynienia ze zdrową rywalizacją, która nie powoduje, że relacje się zrywają, pojawiają się antypatia i złoszczenie się na siebie – to jest to element życia i dopóki nie zdominuje aktywności, nie jest niczym złym.

Załóżmy, że syn przegrywa szkolne zawody i jest zrozpaczony, że kolega znowu był od niego lepszy. Jak powinien się wówczas zachować rodzic?

Zdarza się, że sukcesy i porażki dziecka są przez rodzica przeżywane bardzo mocno. Widząc, jak rodzic je odbiera, dziecko uczy się, jakie mają znaczenie dla jego najbliższych, i zaczyna wartościować wydarzenia podobnie. Uczy się więc reakcji emocjonalnej i myślenia o danej sytuacji w konkretny sposób. To, co rodzic może zrobić, to pokazać dziecku perspektywę: są sytuacje, w których radzimy sobie lepiej, ale też takie, w których nie radzimy sobie dobrze.

Jedni chcą przebiec maraton, drudzy ćwiczą intensywnie na siłowni, by schudnąć. Zresztą teraz różnego rodzaju „challenge’e” są w modzie. Czy zawsze wychodzi nam to na dobre?

To zależy. Są osoby, które uwielbiają sport i stawianie sobie poprzeczek do pokonania w pewnych okresach życia. Wcześniej długo się do tego przygotowują, mają plan i chcą faktycznie go zrealizować, bo to jest ich pomysł na siebie. I właściwie dlaczego mieliby tego nie robić? Z drugiej strony warto sobie uświadomić, że przebiegnięcie maratonu samo w sobie nie da nam nic więcej niż to, że dostaniemy medal i będziemy mogli pochwalić się osiągnięciem. Oczywiście jest to jakiś wyznacznik kondycji, przygotowania, ciężkiego wysiłku i treningu, ale pojawia się pytanie: co tak naprawdę chcemy osiągnąć, przebiegając maraton? Pamiętajmy, że nie musimy biegać maratonów, żeby regularnie, dla przyjemności i dla zdrowia ćwiczyć – i czerpać z tego satysfakcję.

Czy sport może pomóc w leczeniu zaburzeń psychicznych? Mam tu na myśli przede wszystkim nałogi, uzależnienia czy stany depresyjne.

Jeśli ktoś nie uprawia sportu czy w ogóle ma niewiele okazji, by wyjść z domu, aktywność fizyczna będzie bardzo pomocna w zdobyciu grupy wsparcia, wzmocni poczucie własnej wartości i przynależności, podniesie samoocenę i naturalnie wpłynie na poprawę nastroju. Sport na pewno wykorzystałbym jako aktywność, która wprowadza urozmaicenie do codziennego funkcjonowania, jest pewną odskocznią, alternatywą dla innej aktywności, na przykład gry komputerowej. Różnorodność zmniejsza prawdopodobieństwo, że jedno zajęcie będzie nadużywane i nabierze cech uzależnienia.

Z pewnością sport pozwala się rozluźnić, odprężyć, obniżyć poziom napięcia. To z kolei wpływa na trzeźwość myślenia, a przy okazji wzmacnia pewność siebie i przekonanie, że można sobie poradzić, że są wyjścia z sytuacji kryzysowej.

Wspomnieliśmy o zespołowych aktywnościach. Na ile mogą przyczyniać się do rozwiązywania konfliktów w rodzinie, wśród znajomych?

Powiedzieliśmy już, że aktywność pomaga rozładować napięcia, a to z kolei stwarza świetną okazję do spokojnej rozmowy. Znamy to z podwórka. Grupka rówieśników się pokłóci, ale grają w tej samej drużynie, więc chcąc nie chcąc, mają wspólny cel i muszą ze sobą współpracować. No a potem okazuje się, że ta wspólna gra, osiąganie wspólnego celu, siłą rzeczy do siebie zbliża.

Mówi się, że bezruch to początek śmierci. Coś w tym jest, skoro mamy epidemię otyłości, która z kolei wiąże się z wieloma groźnymi chorobami. Słyszymy apele lekarzy, by ruszać się jak najwięcej. Jakie swoje dwa grosze dorzuciłby do tych apeli psycholog?

Trzeba jasno powiedzieć, że sport to jest coś, co każdy może robić. Nie wymaga ogromnych nakładów finansowych czy trenera personalnego. Można po prostu założyć buty, wyjść z domu i pobiegać lub pojeździć na rowerze. W swoich apelach lekarze podkreślają przede wszystkim, że sport to zdrowie. Aby tego nie powtarzać, powiedziałbym, że sport po prostu jest fajny – to taka aktywność, która zbliża i buduje więzi. A dyscyplin mamy do wyboru tyle, że są bardzo duże szanse znalezienia czegoś, co sprawi nam przyjemność.

W Stanach Zjednoczonych widok seniorów w obcisłych strojach do biegania nie jest niczym nietypowym. W naszym kraju powstają kolejne siłownie na świeżym powietrzu, ale widok korzystających z nich osób starszych to wciąż rzadkość.

My chyba jako naród mamy uwarunkowaną łatwość wstydzenia się. Pokutuje też stereotyp, że jedynie osoby wysportowane – i najlepiej opalone – mają prawo założyć strój sportowy. Oczywiście tak nie jest i naszą rolą jest przekonywanie babć, dziadków czy starszych rodziców, aby pokonywali ten wstyd.

Być może jest nam też trudno patrzeć na swoje ciało i na ciało osoby ćwiczącej lub przechodzącej obok bez porównywania się w sposób krzywdzący i jednocześnie odbierający motywację. Ważne, by pogodzić się z faktem, że każdy z nas się starzeje. Taka jest przecież naturalna kolej rzeczy.

W dzieciństwie nie znosiłem piłki nożnej. Gdy nauczyciel WF-u spytał, jakie sporty uprawiam, a ja odpowiedziałem, że jeżdżę konno, wyśmiał mnie przed całą klasą, mówiąc: „Co to za aktywność fizyczna, skoro cię koń wiezie?!”. Czy dzisiaj też zdarza się, że lekcja wychowania fizycznego staje się dla kogoś koszmarem?

Nie mnie to oceniać, ale ten przykład pokazuje, jak łatwo szkoła może zrazić do jakiejkolwiek aktywności. Tymczasem podczas zajęć WF-u powinniśmy dbać o rozwój dziecka, pokazać różne perspektywy, by zachęcić ucznia i pomóc mu znaleźć taki sport, który będzie dla niego najbardziej odpowiedni. Nie chodzi o to, by każda osoba z grupy robiła w czasie lekcji co innego, bo wiadomo, że to nie jest możliwe. Natomiast jeżeli przez pół roku dzieci grają w piłkę nożną albo w koszykówkę, to faktycznie jest to uboga oferta i łatwo wtedy o wykluczenie uczniów, którzy w tych sportach radzą sobie gorzej – dlatego że mają mniejsze predyspozycje lub akurat ta aktywność nie sprawia im przyjemności.

Co zrobić z takimi „rodzynkami”?

Na pewno trzeba urozmaicić zajęcia, dać możliwość robienia czegoś innego. Nauczyciele powinni być w stanie rozpoznawać umiejętności dzieci, ich pasje, zachęcać je do różnych form aktywności. Czyli stworzyć takie warunki, w których dzieci nie czują się wykluczone, nawet jeśli czegoś nie potrafią lub nie lubią.

Dziękuję za rozmowę.