Piłka ręczna to niezła szkoła życia
Rozmowa z Danielem Skowronem – związanym z piłką ręczną od dzieciństwa – o znaczeniu sportu w jego życiu i korzyściach wynikających z aktywności fizycznej.
Jak zaczęła się pana przygoda z piłką ręczną? Tradycje rodzinne czy popularność tej dyscypliny w Płocku?
Połączenie obu tych elementów. Rodzice lubili aktywnie spędzać czas – tato grał w piłkę nożną, mama w piłkę ręczną, a to nie wszystko: mój chrzestny grał na pozycji bramkarza w Wiśle Płock. Mieszkaliśmy też na takiej ulicy, że trafiłem do Szkoły Podstawowej nr 16 im. Mikołaja Kopernika, gdzie piłka ręczna była na pierwszym miejscu. Moja przygoda z tym sportem rozpoczęła się w czwartej klasie podstawówki, zatem trwa już kilka ładnych lat…
Mieliście w Płocku znakomitą drużynę juniorską.
Pierwszych sukcesów w szkole podstawowej było dużo. A to były dopiero początki.
Potem trafił pan do klubu Wisła Sandomierz.
W 2007 r. odszedłem z Płocka i zacząłem grać w Jurandzie Ciechanów. Wcześniej, w czasach juniorskich, poznałem Tomka Szklarskiego z Sandomierza i dzięki niemu trafiłem potem do tamtejszej Wisły. Kiedy kończył się mój kontrakt w Jurandzie, skorzystałem z propozycji kolegi i związałem się z sandomierskim klubem. Dziś mogę powiedzieć, że piłka ręczna to niezła szkoła życia.
Co to konkretnie znaczy?
Uczy, że o pasję trzeba dbać i ją pielęgnować. Gra w piłkę pokazała mi ponadto, że w życiu nie da się mieć osiągnięć bez ciężkiej pracy. Należy wyznaczać sobie cele i być wytrwałym, a po kontuzjach spróbować się podnieść – to kształtuje charakter. Sport formuje w zawodnikach cechy, które przydadzą się im w każdej dziedzinie życia. Trudno o lepszą metodę, aby nauczyć zasad fair play. W dyscyplinach zespołowych są jeszcze dodatkowe elementy: nauka odpowiedzialności za siebie i za drużynę oraz solidarności. W moim życiu przyniosło to świetne rezultaty. Dzięki piłce mam bardzo dużo – poznałem żonę, skończyłem studia i zostałem w Sandomierzu.
Brzmi jak reklama piłki ręcznej jako sposobu na życie. A co, pańskim zdaniem, kieruje młodymi ludźmi, którzy wybierają tę dyscyplinę?
Sukces dużych klubów. Każdy chce zostać Karolem Bieleckim, Sławkiem Szmalem czy Mateuszem Korneckim. Piłka ręczna jest grą zespołową, w której musi zadziałać kilka trybików, żeby drużyna mogła odnieść sukces. Można mieć najlepszego bramkarza na świecie czy najlepszego rozgrywającego, ale bez współpracy zespół nie będzie wygrywał. Atrakcyjność piłki ręcznej wynika też z kontaktu między zawodnikami, uczenia się wspólnej gry, osiągania mniejszych lub większych sukcesów, radzenia sobie z porażkami, ciężkiej pracy na treningach, aktywnego spędzania czasu razem… Często przyjaźnie zawiązane na boisku trwają latami.
I pan obserwuje to, trenując młodych ludzi…
Trenerem w Wiśle jestem od około 3–4 lat. Zajmuję się również trenowaniem bramkarzy. Choć to nie wszystkie moje zajęcia.
Co jeszcze pan robi?
Jestem terapeutą zajęciowym na oddziale psychiatrii oraz nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej. Ukończyłem też oligofrenopedagogikę, więc mam kontakt z różnymi ludźmi, dziećmi i dorosłymi. To daje mi szerszą perspektywę. Jednak już te dwie role – zawodnika i trenera – są odmienne i uczą innych umiejętności.
Czuje się pan lepiej w roli zawodnika czy trenera?
To dwa różne światy i w obu czuję się bardzo dobrze. Na wszystko w życiu jest odpowiedni czas. Zawodnik musi dużo trenować, ale pod pewnymi względami ma łatwiej, bo ma trenera, na którego może liczyć. Trener to trochę wyższy poziom. Tej roli trzeba się nauczyć. Traktuję moich zawodników tak, jak traktowali mnie trenerzy za moich czasów juniorskich – młodzika i juniora starszego – czy już w seniorach. Muszę być trochę jak sprawiedliwy i surowy rodzic. Miałem szacunek do moich trenerów i wymagam tego samego od zawodników, których prowadzę, ale mam wielką satysfakcję z wykonywanej pracy.
Trudno zmotywować dzieci i młodzież do codziennej aktywności. Jak duży wpływ ma na nich nauczyciel?
Ogromny! Choć talent i indywidualne predyspozycje zawodnika także mają znaczenie. Łatwiej wybrać najlepszych 25 zawodników z 50 czy 100 osób, w małych ośrodkach jest trudniej. Czasem nawet, gdy widzimy potencjał u dziecka, to rodzice nie chcą, żeby trenowało…
Być może obawiają się, że sport będzie kolidował z nauką. Czy da się to pogodzić?
To trudne. W przypadku dzieci dużo zależy właśnie od rodziców. Młodzi ludzie, szczególnie po 18. roku życia, sami biorą za siebie odpowiedzialność. Znam chłopaka, który będzie występował teraz w zespole w Chrzanowie. Zdał maturę i dostał się na wymarzony kierunek studiów. Dużo zależy od niego. Istotne jest, czy ma plan na siebie i czy będzie potrafił go realizować. Zależy mi też, żeby jak najczęściej podkreślać, że WF to ważny przedmiot w szkole. Spędzamy tak dużo czasu w pozycji siedzącej, że nie możemy sobie pozwolić na brak ruchu. Wychowanie fizyczne pomaga w kształtowaniu dobrych nawyków u dzieci i młodzieży. Gdy ja chodziłem do szkoły, to nie było problemu zwolnień, ćwiczyła większość uczniów. To zwolnienia były rzadkością i najczęściej wynikały z realnych problemów – kontuzji, złamań, chorób. Teraz wygląda to znacznie gorzej.
Czy zainteresowanie trenowaniem piłki ręcznej wśród dzieci i młodzieży również spada?
Piłka ręczna była na topie w latach 2007–2015, gdy zdobywaliśmy medale na mistrzostwach świata. Moim zdaniem popełniono błąd, że nie wykorzystano momentu, by promować tę dyscyplinę wśród młodzieży. Przykład siatkarzy jest bardzo dobry: ten sport pokazuje, że można zainteresować młodzież i to zainteresowanie podtrzymać.
Według mnie istotną rolę odgrywają szkoły mistrzostwa sportowego – w Kielcach, Płocku czy Kwidzynie, które tak naprawdę dają teraz zawodników walczących i zapewniających od pierwszego do szóstego miejsca na świecie. A w piłce ręcznej w Polsce takie szkoły powstały za późno. Dopiero za parę lat przekonamy się, czy wykształcą zawodników, dzięki którym osiągniemy minimum pierwszą ósemkę na świecie.
Jak trener zachęca do piłki ręcznej tych, którzy są utalentowani, ale zastanawiają się, czy poświęcić na sport więcej czasu?
Najpierw trzeba trafić na taki diament. Akurat ja miałem to szczęście: trafił do mnie chłopak, który gra teraz w seniorach, będziemy drugi sezon grać w jednym zespole. Jak go zachęcałem? Wieloma metodami. Podpowiedziałem mu, żeby obserwował najlepsze ligi świata, czyli Bundesligę, ligę francuską. Ważne, żeby oglądał najlepszych zawodników, bo młody człowiek potrzebuje inspiracji. A gdy już się zainteresuje, należy robić wszystko, żeby trafił do jak najlepszych trenerów. Super jest to, że istnieją szkoły mistrzostwa sportowego – w nich młody człowiek może sprawdzić, nad czym powinien popracować.
Co jeszcze w pańskiej opinii pomaga w promocji sportu wśród młodych ludzi?
Przede wszystkim pokazywanie go. Na szczęście piłka ręczna wróciła do TVP. Można obejrzeć w TVP Sport np. mecze kobiecej piłki ręcznej czy naszej polskiej ekstraklasy. I nie mówię tylko o takich zespołach jak Vive Kielce czy Płocku, bo to są drużyny topowe w Europie, ale o Chrobrym Głogów, Wybrzeżu Gdańsk, Azotach Puławy. Te zespoły też pokazują fajny poziom i są najlepszą reklamą naszej dyscypliny.