Na kajaku człowiek odkłada smartfona i dostrzega, jaki ten świat jest piękny!

Lato, lato, lato czeka, razem z latem czeka rzeka – śpiewała Halina Kunicka.
A jeśli rzeka, to oczywiście kajaki! Można pływać samemu albo w parach, na wodach spokojnych albo tych o bardziej porywistych nurtach. Można się zmęczyć albo zrelaksować. Nieważne, ile masz lat, zawsze warto chwycić za wiosło i wskoczyć do łódki.

Ulubiony sport papieża

Chyba wszyscy kojarzą to zdjęcie: młody Karol Wojtyła, jeszcze jako ksiądz z krakowskiej parafii pw. św. Floriana, odprawia mszę przy ołtarzu zrobionym z odwróconego do góry dnem kajaka. Przyszły papież kochał góry, narty, piłkę nożną. Jednak nie tylko. Był również zapalonym kajakarzem. Na spływy wyprawiał się regularnie, opłynął chyba wszystkie małopolskie rzeki. Udało mu się zebrać grupę młodych ludzi, którzy razem pływali, a wieczorami biwakowali i śpiewali przy ognisku. Sport, turystyka górska, kajakarstwo były jego sposobem na prowadzenie duszpasterstwa akademickiego. Od połowy lat 50. XX wieku bazą tych kajakowych wypadów stała się przystań krakowskiego klubu „Kolejarz” przy ul. Księcia Józefa. Dziś nosi on nazwę „Kolejowy Klub Wodny 1929” i jest jednym z najstarszych w Polsce ­klubów turystyki kajakowej, miejscem, gdzie dzieci i młodzież szkolą się w sportach wodnych.

– Rok w nazwie wziął się z tego, że tradycje kajakarstwa w Polsce datują się właśnie na 1929 – mówi Bogusław Biros, były zawodnik, obecnie trener. – Co prawda klub nie miał wtedy jeszcze formy prawnej, lecz jesteśmy kontynuatorem tych tradycji.

Klub działa dwutorowo: wyłuskuje talenty wśród młodzieży i szkoli przyszłych zawodników, a także propaguje rekreację i turystykę wodną. Każdy może tutaj przyjść i wypożyczyć kajak.

– Kajakarstwo klasyczne jest sportem nie tyle trudnym, ile wymagającym – wyjaśnia trener Biros. – Ucząc zawodnika, musimy wykształcić w nim szereg cech motorycznych: siłę, szybkość, wytrzymałość, ale też koordynacyjnych, jak choćby równowagę. To sport dla osób, które są pracowite i potrafią się zaangażować. Z kolei kajakarstwo turystyczne jest przyjemną i łatwą formą aktywności fizycznej. Nie trzeba tutaj specjalnych umiejętności. Na naszą przystań przychodzą rodziny z dziećmi i fajnie się bawią.

Lekarstwo na stres, na nudę, na wszystko

Płynąc od klubowej przystani w górę rzeki, możemy oglądać panoramę Bielan i Lasu Wolskiego. Po zaledwie dwóch kilometrach znajdziemy się w zupełnie innej rzeczywistości: zielonej, pięknej, tak różnej od miejskiego zgiełku. Potem dopłyniemy do Śluzy Kościuszko. Da się ją pokonać i przeprawić się do malowniczego Tyńca, zobaczyć klasztor z perspektywy wody.

Równie atrakcyjna jest trasa z nurtem rzeki. Już po przepłynięciu kilkuset metrów, za mostem Zwierzynieckim, dostrzeżemy panoramę Wawelu, a po lewej stronie klasztor norbertanek. Wycieczka pod Wawel i powrót w górę rzeki, na przystań, zajmują nieco ponad godzinę.

– Wisła na krakowskim odcinku, przy normalnym stanie poziomu wody, to bardzo bezpieczna rzeka – mówi trener. – Płynięcie kajakiem pod prąd, choć trwa trochę dłużej, nie jest trudne. Dobrze wiosłować bliżej brzegu, bo tam prąd jest mniejszy. No i trzeba pamiętać o kilku zasadach. Każdej początkującej osobie udzielamy instruktażu na temat tego, jak poruszać się po Wiśle.

Obowiązuje ruch prawostronny, dokładnie tak, jak na drodze. Wisła to szlak żeglowny i pływają po niej inne jednostki: statki pasażerskie, tramwaje wodne, czasem barki towarowe. Ruch bywa spory i trzeba się dostosować. Kajak jest najmniejszą, najbardziej zwrotną jednostką na wodzie, ma więc obowiązek wszystkim i bezwarunkowo ustąpić pierwszeństwa – trudno bowiem, żeby to statek zatrzymał się przed kajakiem. Z kolei większe jednostki przy mijaniu kajaku muszą zmniejszyć prędkość, aby nie wywołać zagrożenia związanego z dużą falą.

– Wielu krakowian zna naszą przystań, usytuowaną w połowie drogi między stopniem Kościuszko a stopniem Dąbie – mówi Biros. – Na tym odcinku zazwyczaj poruszają się turyści. Bywa jednak, że ktoś wypływa dalej i wraca po zachodzie słońca, czego robić absolutnie nie wolno, bo kajak nie ma oświetlenia. Tłumaczenia są różne: dziewczyna z chłopakiem chcieli obejrzeć zachód słońca, ktoś się zmęczył i musiał odpocząć albo stracił rachubę czasu.

Zdarzają się wywrotki, najczęściej przy pomoście, kiedy ktoś nieumiejętnie wsiada. Ale kajaki turystyczne są skonstruowane tak, że wywrotka jest praktycznie niemożliwa. Turysta ma się czuć komfortowo, nie musi się z nikim ścigać. Chodzi o to, żeby popływał i dobrze się bawił. Kajaki są szerokie, wygodne, można usiąść, wiosłować i oglądać widoki, podziwiać przyrodę. A jednocześnie pracować nad kondycją fizyczną. Wszystkim się wydaje, że na kajakach pracują głównie ręce, a tymczasem trenujemy całe ciało. Najbardziej zaangażowane są największe mięśnie: plecy, tułów, barki.

Zawsze warto chwycić za wiosło!

Sport dla pracowitych i zaangażowanych

Kajak sportowy to inna bajka, wyższa szkoła jazdy.

– To jak z jazdą na rowerze: wymaga trochę czasu – zaznacza trener. – Istotne, by zaczynać wcześnie, jeśli ktoś myśli o tym sporcie na poważnie. Dzieciom łatwiej opanować kajak, gdy nie są jeszcze zbyt wysokie.

Natalia Kurpan zaczęła trenować w czwartej klasie podstawówki. Teraz ma 17 lat, należy do kadry narodowej Polski, startuje w mistrzostwach. Wciągnęła w ten sport brata, mamę, ciocię. Sport wymaga od niej wielu wyrzeczeń. Często rezygnuje ze spotkań ze znajomymi, prawie nie ma jej w domu, bo wyjeżdża na zgrupowania i treningi. Jednak warto, biorąc pod uwagę, co zyskuje w zamian: niesamowitą frajdę, emocje, zadowolenie z samej siebie.

– Kiedy zaczynałam trenować, często wpadałam do wody – opowiada Natalia. – Gdy potrafiłam już stabilnie i pewnie siedzieć w kajaku, wyznaczałam sobie kolejne cele: chciałam nauczyć się stać, wyrzucić wiosło, które jest elementem stabilizującym, zrobić jaskółkę czy pompkę na kajaku. Jak ktoś trenuje dłużej, to chce zrobić coś takiego, żeby inni mu ­zazdrościli. My, zawodnicy, potrafimy wdrapać się z wody do kajaka, a to dość trudne. Dzięki pracy i zaangażowaniu mogę stawać się coraz lepsza i pokazywać to na zawodach. Bardzo mnie to motywuje, daje dużo energii do osiągania celu. Poza tym sport poprawia kondycję i zmienia priorytety. Nie piję alkoholu, nie ciągnie mnie do używek, wolę realizować się na kajakach.

Niestety dziś zdecydowanie trudniej przyciągnąć młodzież do sportu.

– Prowadzimy nabory nieustannie i różnie z tym bywa – przyznaje Biros. – Młodzież ma inne ­priorytety, inne zapatrywania. Szukamy osób, które dostrzegają coś poza komputerem, próbujemy je odciągnąć od elektronicznych sprzętów. Młody człowiek potrzebuje wyzwań. A nie ma nic lepszego niż wychowanie przez sport. Zaszczepienie aktywnego trybu życia u młodych spowoduje, że w przyszłości nie będą obciążać służby zdrowia. Dla starszych zaś to szansa na dłuższą sprawność. Wypoczynek, zabawa, ruch na świeżym powietrzu – nic tego nie zastąpi. To lekarstwo na wszystko.

Dzika przyroda na wyciągnięcie ręki

Zdanie trenera podziela Daniel Mrozik, który prowadzi wypożyczalnię sprzętu wodnego KajakiDunajcem.pl i organizuje spływy po górskich rzekach. Zauważa, że brakuje nam dziś ruchu i sportowych pasji.

– Młodzi są bardzo aktywni na ­Facebooku, ale w realu trochę mniej – stwierdza. – Najczęściej przyprowadzają ich do nas rodzice, żeby pokazać, że można spędzać czas inaczej niż przed telewizorem. A jak już raz przyjdą, to później sami wracają. Najwięcej mamy turystów w przedziale wiekowym 20–50 lat. Ludzie odkładają smartfony, bojąc się, że zamoczą się w wodzie, i nagle zauważają, że świat bez telefonu istnieje i jest piękny. Są zauroczeni. Często mieszkają nieopodal, a dopiero u nas odkrywają, jak niesamowicie wyglądają ich tereny. Okolice Dunajca, Raby, Białej, Popradu są naprawdę przepiękne. Trzeba tylko nauczyć się je doceniać.

Podczas takich spływów zobaczymy wiele ciekawych rzeczy. Na Dunajcu są urokliwe kamieniste plaże, natomiast płynąc Białą, można kilka razy spotkać bobry i sarny. Nie mówiąc o kaczkach i różnych ptakach – a jeśli ktoś ma szczęście, to uda mu się natknąć nawet na zimorodka. Dookoła góry, lasy, chłód idący od wody. Dzika przyroda, z którą nie mamy szans obcować w mieście. Czego więcej chcieć?

– Ruch na świeżym powietrzu, widoki, wakacyjny klimat, nawet jeśli to nie są wakacje, bo działamy również poza sezonem – wylicza Mrozik. – Po urlopie można przyjechać na weekend albo na jeden dzień.
Nic, tylko korzystać.

Na kajaku mogą pływać osoby w wieku od 3 do 103 lat. Lepiej zabierać na nie nieco większe dzieci – dwulatek niewiele zapamięta, a rodzic będzie musiał skoncentrować się na nim, zamiast patrzeć na rzekę. Z maluszkiem lepiej wsiąść do pontonu.

– Najmłodszy uczestnik spływu w tym sezonie miał 4 miesiące – opowiada właściciel wypożyczalni. – W pontonie mamy dmuchaną podłogę i fajnie buja, więc dziecko sobie śpi, a rodzic odpoczywa.

Ponton się nie przewróci ani nie zatopi, dlatego to lepsza opcja, jeśli ktoś ma obawy, czy sobie poradzi, czy nurt rzeki nie jest zbyt ostry.

Kapok z klimatyzacją

Choć kajak jest stabilny, da się go wywrócić, ale żeby to zrobić na prostym fragmencie, trzeba by w nim stanąć na środku rzeki i zacząć się bujać. Na bystrzejszym nurcie może się to wydarzyć, jeśli ktoś będzie płynął bokiem fali – zadziała wówczas grawitacja. Na szkoleniu Mrozik mówi o zachowaniu zasad bezpieczeństwa, podpowiada, którą stronę rzeki wybrać albo jak płynąć przez falę – bo to też frajda, kiedy fala wpada do kajaka.

– Na odcinku, na którym najczęściej pływamy, z Czchowa w stronę Tarnowa, kask nie jest wymagany – wyjaśnia. – Kamieniste fragmenty są jedynie w okolicy Krościenka, Starego Sącza, tam zakładamy kaski. Standardem są kapoki. Kamizelki mają klimatyzację: wystarczy je zamoczyć i będą ochładzały ciało podczas upału, a w chłodniejsze dni dogrzewają – żartuje. – Dla tych, którzy nie umieją pływać, mamy kapoki ratownicze. Różnią się od zwykłych tym, że mają kołnierz z tyłu. Jeśli ktoś wpadnie do wody i będzie nieprzytomny, głowa zawsze znajdzie się nad powierzchnią. Kapoki są wymogiem, jednak nieraz się zdarza, że ludzie wracają bez nich, mają je za plecami, pod tyłkiem, w kokpicie, i się opalają. Trochę rozsądku nie zaszkodzi. A jeśli ktoś dokłada do tego alkohol, to już zupełna lekkomyślność.

Warto zabrać ze sobą butelkę wody, nakrycie głowy, posmarować się kremem, bo na ciemnej rzece człowiek jest jasną plamą. Łatwo się przypalić, a później schodzi skóra.

Rzeki górskie są porywiste, odrobinę nieprzewidywalne. Lecz w zasadzie każdy, nawet jeśli nigdy wcześniej nie trzymał w ręce wiosła, spokojnie sobie poradzi.

– Oczywiście są też trudniejsze odcinki – zaznacza Mrozik. – Jeśli grupa zażyczy sobie więcej adrenaliny, to proszę bardzo, nie ma sprawy. Ale nie wymagają one nie wiadomo jakiej kondycji czy umiejętności. Nie ma walki o życie. Czy pływanie w kajaku jest wyczerpujące? Nie. Górskie rzeki płyną z prędkością 4–5 kilometrów na godzinę. Nurt pozwala płynąć bez wiosłowania. Jeśli ktoś nie chce się męczyć, to nie musi, rzeka i tak dowiezie go w wybrane miejsce. Wystarczy, że będzie sterował kajakiem, w lewo albo w prawo. Ot, i cała sztuka. Jak ktoś chce, to wiosłuje, a jeśli woli się zmęczyć, to płynie pod prąd. Wtedy traci się sporo kalorii. Tyle że to trzeba lubić.

Bystrzyny, fale i biwak na plaży

W zależności od oczekiwań i kon­dycji fizycznej można wybrać spływ Dunajcem, Popradem, Rabą albo Białą. Płynąc spokojnym nurtem Dunajca, będziemy mogli podziwiać dziewiczą przyrodę rozlewisk, zobaczymy zakątki, których nie widzimy na co dzień z perspektywy lądu. To jedna z piękniejszych rzek w Polsce. Poprad także jest urokliwy, malowniczy, wymarzony dla kajakarzy, którzy wolą szybsze pływanie, chcą zakosztować trochę emocji i nie boją się zamoczyć. Raba jest z kolei spokojna, idealna na rodzinne wypady za miasto. Na odcinku od tamy w Dobczycach aż do Bochni wije się, a w niektórych miejscach przyspiesza, dając masę frajdy. Do tego malownicze widoki, rzadka flora i fauna. Białą zaś poleca się tym, którzy szukają ciszy i spokoju.

Wypożyczalnia działa od 8 lat. Mrozik otworzył ją, bo chciał pożyczyć kajak – a nie miał od kogo. Wcześniej wiosłował na Mazurach i okazało się, że na Dunajcu nikt nie pływa.

– Stwierdziłem, że jak wrócę cało z wyprawy na Aconcaguę, to dlaczego nie? – opowiada. – Co roku liczba klientów rośnie. Staramy się zachęcać ludzi, żeby pływali również w chłodniejsze dni, w środku tygodnia.