Aktywność fizyczna – zadanie dla całej rodziny

Rozmowa z Joanną Kotek, psychologiem sportu

Sport to zdrowie w każdym wieku?

To powiedzenie przestaje być prawdą, gdy mówimy o sporcie wyczynowym. W tym przypadku w grę wchodzą kontuzje, bardzo duże obciążenia treningowe. Ale rekreacyjne uprawianie sportu nie powinno być niebezpieczne w żadnym wieku.

A jednak starsze osoby często boją się kontuzji i dlatego nie ćwiczą.

Ta obawa może być uzasadniona, jeśli ktoś długo nie podejmował żadnej aktywności fizycznej. Ale od tego są różni specjaliści – rehabilitanci, fizjoterapeuci, trenerzy – żeby podpowiedzieć, w jaki sposób trenować. Umiar i stopniowe wdrażanie się jest zawsze na miejscu.

Dla babci i dziadka barierą może być też wstyd.

Myślę, że to się powoli zmienia. Na ulicach widać coraz więcej seniorów podejmujących aktywność fizyczną. Jakiś czas temu zapanowała moda na nordic walking – i to jest świetne! Nie jest to trudna ani kontuzjogenna dyscyplina. Do tego bywa postrzegana jako odpowiednia dla osób starszych. Może w małych miejscowościach nadal jeszcze bariera wstydu istnieje, bo osoba ćwicząca bardziej się wyróżnia, ale też na wsiach i w małych miejscowościach mieszkańcy mają więcej naturalnego ruchu: chodzą na działki, uprawiają ogródki, wybierają się na zakupy do miasta oddalonego kilka kilometrów. Warto osobom starszym uświadomić, że aktywność fizyczna to nie tylko przebiegnięcie maratonu i przejechanie 50 kilometrów na rowerze. To również przejście się na spacer z wnukiem, wejście po schodach zamiast korzystania z windy. Od takich drobnych rzeczy można zacząć.

A jak do sportu zachęcić dzieci? Co wybrać na początek?

Badania pokazują, że dla dziecka największą motywacją do uprawiania sportu jest to, żeby się dobrze przy tym bawić. Wybierzmy więc coś, co sprawi mu frajdę. Jeśli mamy trójkę dzieci i jedno nie lubi wody, to raczej nie chodźmy na basen. Możemy ustalić, że każda osoba z rodziny będzie po kolei wymyślała, co chciałaby robić danego dnia. Chodzi o to, żeby zmienić nasze myślenie o sporcie. Nie traktować go jako wielkiej rzeczy, specjalnego zadania, które musimy wykonać, do którego musimy się specjalnie przygotować. Nie starajmy się za wszelką cenę, żeby to było wielkie, życiowe osiągnięcie, świetnie zaplanowane.

Nie jest dobrze, żeby rodzice planowali dzieciom sportową karierę?

Jeżeli dziecko nie lubi danego sportu, to nie ma szans, żeby się to udało. Są sporty, w których pomoc rodziców jest nieodzowna, ale zasadniczo w każdym sporcie się przydaje. Rodzice, którzy wożą dzieci na treningi, angażują się w inne sprawy związane z tym sportem, są nieocenioną pomocą zarówno dla samego zawodnika, jak i dla trenerów. Ale jeżeli dziecko jakiegoś sportu nie lubi, to w pewnym momencie po prostu się zniechęci.

A jak zmotywować siebie, kiedy za oknem jest brzydka pogoda, szaro, nic się nie chce?

Przede wszystkim nie wybierajmy aktywności, której nie lubimy. Jeśli ktoś nie przepada za bieganiem, a będzie się starał zmotywować codziennie do półgodzinnego joggingu, to raczej nic z tego nie wyjdzie. Weźmy też pod uwagę porę roku. Inaczej biega się w lipcu, a inaczej w lutym. O ile nie przygotowujemy się do startów, bieganie można zimą zamienić na zajęcia na siłowni. Warto się zastanowić, jaki mamy cel. Jeśli jest nim po prostu poprawienie kondycji, poruszanie się dla zdrowia, to nie musimy zmuszać się do jednego rodzaju wysiłku fizycznego. Przeciwnie – całkiem niezłym pomysłem są różne treningi, podejmowanie się różnych rzeczy. Dobrze też zaktywizować całą rodzinę, bo to będzie dla nas dodatkowa motywacja. Nigdy nie jest miłe być wykluczonym z jakiejś aktywności – nawet jeśli nie lubimy chodzić na piesze wycieczki, to smutno nam będzie zostać samemu na kanapie.

Brzmi prosto, a w rzeczywistości jakoś to gorzej wszystko wychodzi…

Aktywność sportowa jest nawykiem. Trzeba go sobie wyrobić. Wtedy w pewnym momencie organizmowi ruch będzie potrzebny i bez niego będziemy źle się czuć. Ale jeśli z jakiegoś powodu opuścimy jeden trening, to nie przejmujmy się tym za bardzo, nie róbmy sobie wyrzutów. To odniesie przeciwny skutek, bo przestanie nas cieszyć to, co robimy. Zaczniemy traktować naszą aktywność jak obowiązek.

U dzieci taki nawyk też trzeba wyrabiać? Czy ruch jest dla nich naturalny, a my, nie pielęgnując tej potrzeby, możemy wszystko zaprzepaścić?

Dziecko, gdy się rozwija, rusza się po to, by odkrywać rzeczywistość. To trochę kwestia utrzymania tej ciekawości, a trochę ukierunkowania jej na aktywność fizyczną, która będzie dla niego interesująca. Dawniej dzieci nie miały zbyt wielu innych rozrywek, niż wziąć piłkę i pójść pokopać ją z kolegami. Ale jeżeli dziś granie w piłkę będzie oznaczać dla dziecka możliwość spędzenia czasu z tatą, z którym nie widuje się w tygodniu, to będzie to atrakcyjna forma spędzenia czasu. Dzieci, szczególnie te młodsze, bardzo starają się naśladować rodziców. Jeżeli więc mogą zrobić coś razem, tak samo jak oni, będzie to dobra motywacja.

Rodzice mają teraz sporą konkurencję w postaci internetu.

Im młodsze dziecko, tym większym autorytetem są rodzice. Jeśli w przypadku przedszkolaków wprowadzimy rodzinny rytuał, że w sobotę idziemy wspólnie grać w piłkę, na basen czy na wycieczkę rowerową, to w którymś momencie będzie to dla niego naturalne.

A jak nastolatka przekonać, że fajniej pobiegać, niż siedzieć przed komputerem?

To na pewno będzie trudniejsze. Ale zawsze się da. Trzeba znaleźć dobre dojście. Coś, co będzie odpowiednio fajne. Nie zaczynać od przekonywania do trenowania z rodzicami, tylko np. z kolegami. Można się odwołać do idoli, kogoś, kogo dziecko podziwia – może chciałoby robić to samo? Albo do rzeczy, które są modne i fajne. Pokazać mu, że jak się nauczy sztuk walki, to jest to coś, czym można zaimponować.

Teraz pewnie wielu rodziców łapie się za głowę: moje dziecko miałoby się bić?

To jeden z częstych mitów. Większość sportów walki nie polega na tym, żeby się bić. Uczą pewnych technik, skupiają się najpierw na tym, jak nie zrobić krzywdy sobie, a dopiero później – jak podejmować kontakt z przeciwnikiem. To kwestia zaufania do trenerów. Oni naprawdę wiedzą, co robią. Zdecydowanie wolałabym, żeby dziecko trenowało judo, niż biło się na podwórku z kolegami. Czasem nie da się uniknąć kontuzji czy drobnych urazów, ale nogę możemy złamać, nawet idąc po chodniku.

Zakup profesjonalnego sprzętu zachęci dziecko do sportu?

W którymś momencie na pewno będzie to konieczne. Ale na samym początku – nie. Nie ma sensu kupować czegoś, co na danym etapie szkolenia nie jest potrzebne i z czego dziecko zaraz wyrośnie. Warto wcześniej zapytać trenerów, oni doradzą, podpowiedzą, pomogą dobrać odpowiedni sprzęt.

Co daje nam sport?

Mnóstwo różnych korzyści. Najprostsza odpowiedź jest taka, że jesteśmy zdrowsi, kiedy się ruszamy. Coraz więcej badań pokazuje, że choroby cywilizacyjne są spowodowane w dużej mierze siedzącym trybem życia. Poza tym osoby, które uprawiają sport, mają większą odporność na stres. Aktywność fizyczna, obciążenia, zmęczenie są stresem dla organizmu. Więc jeśli ktoś podejmuje wysiłek regularnie, to później w sytuacji stresowej ma lepiej wykształcone mechanizmy, które będą go przed tym stresem chronić. Sport to dobra okazja do budowania społecznych interakcji: z rodziną, ze znajomymi. Gdy jesteśmy dorośli, możemy się umówić na siłownię z koleżanką czy kolegą. Sport może być rytuałem pomagającym w utrzymaniu kontaktów.

I endorfiny się wydzielają.

Tak, jak najbardziej. Na poziomie biochemicznym uprawianie sportu odpowiednio długo, z określonym poziomem tętna powoduje, że wydzielają się w mózgu hormony szczęścia. I stąd syndrom odstawienia, o którym mówiłam wcześniej. Człowiek przyzwyczajony do aktywności ruchowej, jeśli zostanie jej pozbawiony, będzie czuł się fizycznie i psychicznie gorzej. Bo zabraknie mu stałej dawki hormonów, które wydzielają się podczas uprawiania sportu.

To, że ruszyliśmy się z kanapy, poprawi naszą samoocenę?

Jeżeli stawiamy sobie cel, by być aktywnym, to sam fakt, że po pięciu latach siedzenia za biurkiem zaczynamy się ruszać, będzie osiągnięciem. Jest teraz dużo imprez biegowych, można startować na dwóch kilometrach, pięciu, dziesięciu, z czasem biegać maratony. Ktoś może założyć sobie, że się odchudzi, będzie wyglądać lepiej, pokaże samemu sobie, że potrafi to osiągnąć. Do tego dochodzi satysfakcja związana z nowymi kompetencjami, z tym, że nauczyliśmy się czegoś fajnego na kursie tańca, pływania.

Kondycja fizyczna przekłada się na intelektualną? Mózg osoby ćwiczącej wolniej się starzeje?

Na pewno. Im bardziej zróżnicowane mamy środowisko, bodźce, jakie do nas docierają, im więcej różnych rzeczy robimy, tym wolniej będzie się starzał mózg. Jeżeli pójdziemy na półgodzinny spacer po mieście, otrzymamy więcej bodźców, niż siedząc w fotelu. W mózgu są pewne obszary odpowiedzialne za kontrolę ciała. Więc jeżeli one są bardziej aktywne, to cały mózg jest bardziej aktywny. Dziś, bez względu na to, czy mówimy o szkole, pracy czy rozrywce, są to bardzo podobne rodzaje aktywności. Siedzimy przed ekranem: pracując, liczymy albo piszemy, w czasie wolnym oglądamy film. Sport to dobry sposób na przerwanie tego i odpoczynek dla mózgu. W pracy, żeby przerwa była naprawdę przerwą, musi wyglądać inaczej. Zaleca się wstać od biurka, przespacerować, wypić szklankę wody. Nie wystarczy przełączyć karty w przeglądarce internetowej i zalogować się do Facebooka. Monotonia to najgorsza rzecz, jaką można zafundować mózgowi.

Aktywność fizyczna sprzyja budowaniu rodzinnych więzi i relacji lepiej niż bierny odpoczynek?

Więzi będą mocniej budowane, jeśli mamy wspólne zadanie do wykonania. Robienie czegoś razem stawia więcej wyzwań, którym musimy sprostać wspólnie. Mamy cel treningowy, a to dobry powód do sporządzenia rodzinnej tablicy wyników. I sprawdzania, czy córce nie udało się przebiec danego dystansu szybciej od taty – co już samo w sobie będzie nagrodą. Takie rzeczy fajnie wpływają na rodzinę.

Gdyby miała pani zaproponować coś, co wszyscy będą mogli robić razem, niezależnie od wieku, co by to było?

Spacery, wycieczki rowerowe czy piesze, zwiedzanie – nawet niedaleko miejsca zamieszkania można znaleźć ciekawe miejsca. Basen jest całkiem sensowną propozycją dla wszystkich pokoleń. Możemy też sami coś zorganizować w domu czy na działce. To nie musi być wielki turniej – wystarczy sam fakt, że pobiegamy za piłką po trawie, poodbijamy na plaży piłkę do siatkówki. To mogą być bardzo proste gry i zabawy: frisbee, dwa ognie, badminton, cokolwiek. Skakanka, gumy, klasy. Każda gra tego typu ma swoje zasady, które trzeba zrozumieć, zapamiętać. Babcia czy mama mogą nauczyć dziecko czegoś nowego i przez to zbliżyć się do siebie.

Te wszystkie gry podwórkowe z naszego dzieciństwa dawały możliwość ogólnego rozwoju fizycznego. Wtedy nikt nie traktował tego jako uprawiania sportu. Dziś nauczyciele WF-u bardzo narzekają, że dzieci przychodzące do szkoły są dużo gorzej rozwinięte fizycznie niż kiedyś. Bo te gry nie są już takie częste. Coraz więcej dzieci nie chce brać udziału w zajęciach sportowych.

Z czego to wynika?

Trochę z tego, że nie są przyzwyczajone do aktywności fizycznej, a trochę z tego, że sport jest postrzegany jako coś, w czym każdy musi być najlepszy. I uczniowie się wstydzą, kiedy najlepsi nie są. Mamy coraz większe problemy z nadwagą u dzieci. To wszystko łączy się ze sobą. Mówi się: „Ach, ta dzisiejsza młodzież…”. Ale to z czegoś wynika. Świat się zmienia – kiedyś to, że dzieci były aktywne, biegały, skakały, przychodziło im naturalnie, bo nie było za bardzo nic innego do roboty. Ale dziś też da się je zmotywować do sportu, tylko innymi metodami. Warto zadbać o to na etapie przedszkolnym, kiedy dziecko ma naturalną potrzebę aktywności, ma mnóstwo energii. Komputer i bajki – owszem, przydają się w edukacji, ale to nie może być jedyna forma spędzania wolnego czasu.

Czyje to zadanie, żeby zaszczepić w młodym człowieku potrzebę ruchu?

Wszystkich. Są akcje, w które angażują się sportowcy, i to jest super, bo dla wielu dzieciaków są oni idolami. Wystarczy spojrzeć, ile osób zapisało się na piłkę, bo chcą być drugim Lewandowskim. Dla młodszych dzieci taką rolę powinni odgrywać rodzice. Ale szkoła też nie może się wyłączać i wszystkiego zrzucić na matki i ojców. Bo można zrobić świetną, interesującą lekcję WF-u, a można i taką, że dzieciaki będą jej nie znosić. Nie mamy zastanawiać się, kto jest odpowiedzialny za to, żeby dzieci się więcej ruszały. Bardziej chodzi o to, żeby zmienić podejście do aktywności fizycznej w całym społeczeństwie. Nie myśleć tylko o wielkim sporcie i wynikach. Trzeba się otworzyć i mieć fajne pomysły.


Joanna Kotek – doktorantka w Instytucie Psychologii Stosowanej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Magister psychologii stosowanej, ze specjalizacją w psychologii sportu (interdyscyplinarny moduł specjalizacyjny we współpracy z Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie). Pracę magisterską pisała na temat technik bezpośredniego psychologicznego przygotowania się do startu. W ramach studiów i po nich praktykowała, pracując ze sportowcami, jak i prowadząc szkolenia oraz sekcję psychologii sportu w kole naukowym. Obecnie współpracuje z klubami i zawodnikami oraz prowadzi szkolenia psychologiczne. Więcej informacji na stronie: http://joannakotek.pl.